Był rok 1996. Byłam w ciąży z drugim dzieckiem. Urodził się syn, Michał, nie donoszony, siny, bez odruchu ssania. Po woli dochodził do normy, rósł i dobrze przybierał na wadze. Zaniepokoiłam się dopiero, gdy skończył pół roku. Nie próbował siadać, nie bawił się. W przychodni pediatra stwierdziła, że to opóźnienie jest konsekwencją wcześniactwa.