– Zorganizowałem spotkanie 1 lutego br., wynająłem salę w NOK, za którą zapłaciłem 500 zł, wydrukowałem portret Andrzeja Leppera, rozdałem 200 zaproszeń i na zaplanowane pięciogodzinne spotkanie przyszły trzy osoby, w tym dwie na rekonesans. Spotkanie nie odbyło się. Dlatego ucieszył się z telefonu i zaproponowanego spotkania z reaktorem z „Gazety Nałęczowskiej” w Kawiarni Ewelina 3 lutego br. o godz. 13.00. Po krótkim dziennikarskim śledztwie okazało się, że ktoś sobie zakpił z pana Mariana i podając się za dziennikarza umówił na spotkanie i oczywiście nie pojawił się w „Ewelinie”. Jedynym tropem były numery telefonów. Jeden abonent nie zgłaszał się, ale za to drugi numer telefonu odebrała młoda kobieta, informując mnie, że to recepcja Term Pałacowych „Nałęczowianka”. I taki oto dowcip z „Gazetą Nałęczowską” w tle, zrobiono panu Marianowi Sołydze, choć to nie był prima aprilis.
O tempora, o mores!