Sześcioosobowa grupa (Leon Ginalski, Henryk Kuś, Zbigniew Oleszczyński, Jerzy M. Sołdek, Sławomir Stypuła i Marek Woroniecki) pod wodzą prezesa podpułkownika rez. mgr Leona Ginalskiego została przywitana i oprowadzona po mieście i okolicy (w dużej mierze poruszaliśmy się bardziej samochodami niż pieszo) przez honorowego prezesa KOR LOK w Warce, podpułkownika rez. doktora Dariusza Kossakowskiego. Zwiedziliśmy Warkę, miasto znane w dziejach Polski, dzięki historycznym bitwom, oraz pochodzeniu stąd i zamieszkiwaniu tu wybitnych Polaków. Miasto gospodarne, schludne i zadbane. Na uznanie zasługują liczne tu parkingi i zatoki parkingowe w centrum miasteczka. Zwiedziliśmy Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce, zlokalizowane w cienistym parku, który wraz z XVIII - wiecznym pałacem rodu Pułaskich tworzy historyczny zespół pałacowo - parkowy na Winiarach. W pałacu urodził się i spędził dzieciństwo bohater dwóch narodów, polskiego i amerykańskiego, generał Kazimierz Pułaski. W muzeum znajdują się stałe, interesujące ekspozycje poświęcone Generałowi. Obejrzeliśmy także nowy pomnik przywódcy spisku listopadowego w 1830 roku, podporucznika Piotra Wysockiego.
Dariusz Kossakowski, lekarz oraz miłośnik historii i regionalista, założyciel KOR LOK w Warce, z którym współpracujemy owocnie od wielu już lat - znając moje zainteresowania powstaniem 1863 roku i tą konkretną bitwą - zawiózł nas na obrzeża Nowej Wsi, odległej o 7 km od Warki. Tam, wśród bujnych wareckich sadów (jakże musi tu być pięknie w 1 połowie maja, gdy kwitną jabłonie) znajduje się kopiec - mogiła, w której spoczywają prochy kilkudziesięciu powstańców, poległych w walce z oddziałami wojsk rosyjskich 18 maja 1863 roku.
Piszę o tym, albowiem w tym miejscu, po zaciętej i przegranej bitwie oddziału majora Władysława Grabowskiego, dostał się do niewoli podporucznik Henryk Rodkiewicz (1835-1889). Uwięziony, skazany na wiele lat katorgi i syberyjskiego zesłania, ostatnie lata życia spędził w Nałęczowie, pracując jako dyrektor administracyjny Zakładu Leczniczego "Nałęczów". Poślubił Oktawię Radziwiłłowiczównę, pasierbicę doktora Konrada Chmielewskiego, dyrektora Zakładu, która po śmierci męża wyszła za Stefana Żeromskiego (biografię powstańczą Rodkiewicza i krótką wzmiankę o tej bitwie zamieściłem w ostatnim numerze Głosu Nałęczowa). Oddaliśmy hołd poległym i wróciliśmy do Warki.
W obiektach Ligi Obrony Kraju podejmowali nas miejscowi rezerwiści, pod wodzą prezesa, majora rez. Tadeusza Orłowskiego. Była znakomita jajecznica na przywitanie i zaraz potem turniej strzelecki, na LOK - owskiej strzelnicy, zorganizowany specjalnie dla nas. Strzelaliśmy z karabinków i pistoletów sportowych, a także (poza konkursem) z... idealnych kopii starych rusznic skałkowych (okrągłe kule ołowiane i proch podsypywany do panewki). Rezultaty były znakomite. W dwuboju strzeleckim wygrał Sławomir Stypuła, drugim był Leon Ginalski, trzeci Marek Woroniecki; natomiast w strzelaniu z karabinku wygrał piszący te słowa, drugim był S. Stypuła, trzeci L. Ginalski; z pistoletu najlepiej strzelał L. Ginalski, drugi S. Stypuła, trzeci M. Woroniecki.
Po turnieju grillowaliśmy przed siedzibą LOK-u, zajadając dobrze wysmażone steki, pieczoną kaszankę i kiełbaski, popijając schłodzonym piwem "Warka" i mocniejszymi trunkami. Wieczorem, pełni wrażeń i nowych doświadczeń, wróciliśmy do Nałęczowa. Dziękujemy, raz jeszcze, kolegom rezerwistom z Warki za gościnę i żołnierski poczęstunek.
PS Zachęcamy - korzystając z gościny na łamach Gazety Nałęczowskiej - młodych nałęczowian, którzy czujš się dobrymi strzelcami, by skontaktowali się - za pośrednictwem redakcji, lub bezpośrednio - z prezesem ppłk. rez. Leonem Ginalskim lub wiceprezesem por. rez. Stanisławem Olszewskim. Myślę, że niebawem reaktywujemy w Nałęczowie sekcję strzelecką Ligi Obrony Kraju.