Samochody, rydwany naszych czasów.
By obejrzeć jak bardzo długą drogę przebyły i jak wielce się przy tym zmieniły, nie trzeba odwiedzać muzeów, czy kupować albumów. Wystarczyło być 13 czerwca w Nałęczowie pod Domem Kultury. Tam to bowiem właśnie rozgrywany był "konkurs elegancji" XVIII Lubelskiego Rajdu Pojazdów Zabytkowych.
W szranki stanęło blisko 70 aut oraz 4 motocykle. Przy czym każdy z samochodów posiadał własną duszę i styl.
Widzowie mogli więc oglądać majestatycznego Austro-Daimlera z 1927 roku (najstarsze startujące auto) jak i modele z lat 70 ubiegłego wieku. Było coś dla tych którzy cenią sobie wygodę i przepych Rolls-Royce Silver Cloud z 1958 (gdy ten samochód wjeżdżał do prezentacji, większość widzów wydała z siebie głośne "OCH"). Było też coś dla tych którzy cenią sobie funkcjonalność i wytrzymałość Jeep CJ 2 z 1948 roku. Były auta malutkie Fiat 500 (protoplasta naszego malucha), były też istne kolosy np. ponad 6 metrowy Chevrolet Monte Carlo. W stawce znalazło się kilka tzw. dwusuwów np. Areo 30, JFA F9, czy w końcu słynny Saab 900 - auto, które dwukrotnie wygrywało rajd Monte Carlo. Nie zabrakło również aut, które miały pod maską dużo więcej "Kuców"- np.3 corvetty, których słodkiego mruczenia nie sposób chyba zapomnieć.
Jako, że był to konkurs elegancji, kierowców jak i pilotów obowiązywały stroje z epoki z jakiej wywodziło się ich auto. Tu furorę zrobili Andrzej Chmielowski i Jerzy Szubra, którzy wyglądali niczym ludzie wielkiego Al Capone w swoim gangsterskim czarnym Plymoucie z 1933 roku. Nie sposób też zapomnieć Triumpha Heralda z 1961 roku z młodą parą i "obowiązkową teściową. Ogólnie można było zobaczyć wszystko od pilotek poprzez meloniki i kapelusze na hipisach w Garbusie skończywszy.
Najczęściej reprezentowaną marką był Mercedes. W tej klasie podziw wzbudził szczególnie czarny Mercedes SL 190. Jak wyjawił mi jego właściciel samochód ten jest w stanie wyciągnąć ... "4 dziewuchy tygodniowo".
Po oficjalnej prezentacji wszyscy uczestnicy rajdu udali się na obiad. Nie oznaczało to jednak końca imprezy. W czasie gdy załogi posilały się przed dalszą drogą, widzowie mogli się przyjrzeć z bliska tym cackom a nawet zasiąść za kierownicą niektórych modeli. Samochody stały bowiem na całej długości Alei Kasztanowej w Parku Zdrojowym.
Niestety tuż po godzinie 16 cała kawalkada ruszyła w dalszą drogę do Kazimierza nad Wisłą gdzie odbyły się dalsze konkurencje. Mam pozostaje czekać do przyszłego roku, by znów poczuć magnetyzm tych wspaniałych wytworów ludzkiej wyobraźni.
Michał Kowalczyk