Ku mojemu szczęściu w miejscu, gdzie pracowałem, fotografię studiowało kilku znajomych. Podpytywałem o co tylko mogłem: sprzęt, technikę, oświetlenie czy też nowinki techniczne oraz ich zastosowanie. Pewnego dnia zadałem odpowiednie pytanie: „Gdzie mógłbym nauczyć się czegoś więcej o fotografii i czy jest jakiś kurs, na który mógłbym się zapisać?” Padło kilka nazw, z których jedna kilkakrotnie się powtórzyła. Tak oto z moją pasją zawitałem w kręgach Stevenson College w Edynburgu, gdzie udało mi się dostać na studia profesjonalnej fotografii komercyjnej, które po czterech latach ukończyłem z wyróżnieniem. Śmiało mogę powiedzieć, że ukończyłem jedne z najlepszych studiów fotografii komercyjnej Europie.
Świetnie, gratuluję. Powiedz, kto jest twoim wzorem, mistrzem fotografii i co cię inspiruje?
Może nie wzorem, ale inspiracją dla mnie jest kilku fotografów, portrecistów, którzy zapadli mi w pamięć: Albert Watson, Richard Avedon, Helmut Newton (w Paryżu odwiedziłem jego wystawę – porażająca i niebywale inspirująca), Platon, David Eustace czy Harry Benson, który był osobistym fotografem The Beatles, fotografował wszystkich prezydentów USA od lat 70. po Baracka Obamę oraz uwiecznił zamach Bobbiego Kennediego w 1968 roku. Eustace’a i Bensona miałem przyjemność sfotografować.
Platon fotografik? Kojarzę innego Platona…
Tak jak wszyscy (śmiech) mylą go z greckim filozofem, ale chodzi w tym przypadku o fotografa, portrecistę (http://www.platonphoto.com) .
Specjalizujesz się w portretowaniu ludzi. Fotografujesz ich oderwanych na chwilę od swojej pracy – dumnych z tego, co robią.
Tak, zgadza się, jestem portrecistą, fotografuję ludzi. Podczas studiów byłem znany z tego, że mogłem zbudować studio wszędzie, gdzie się pojawiłem. Pozwalało mi to fotografować w naturalnym środowisku, gdzie każdy czuł się swobodnie. Nawiązywałem przez to szczególną więź, co z kolei przekładało się na niepowtarzalność portretu. W przeciwieństwie do fotografii reportażowej moje zdjęcia charakteryzują się tym, że są zaaranżowane.
Jak zrodził się pomysł na wystawę „Mój Nałęczów”?
Kiedyś rozmawiałem z moimi nauczycielami o wyjeździe do Afryki, bo pytali, co zamierzam zrobić po szkole. Powiedziałem, że mam możliwość sfotografowania Afryki, portretować ludzi z czarnego lądu, a oni mnie zapytali – po co? Spytali, czy nie chciałbym fotografować tego, co jest mi bliskie, czyli Polskę? Powiedzieli, że jestem w takim wieku i w takiej pozycji, że mogę uwiecznić pokolenia, które doświadczyły wiele w swoim życiu. Stąd pomysł „Mój Nałęczów” chyba się zrodził, chyba, bo długo nie wiedziałem, co chciałbym zrobić. Cały czas szukałem, aż znalazłem.
Dokonałeś rzeczy dotąd niebywałej – wystawa „Mój Nałęczów” pokazuje szeroki przekrój osobowości naszej lokalnej społeczności, ale – jak się okazuje – właśnie ta różnorodność wzbudza skrajne emocje u odbiorców. Spodziewałeś się takich reakcji?
Wystawa „Mój Nałęczów” ukazuje ludzi którzy wpisali się w nasz nałęczowski krajobraz. Wszyscy wspólnie tworzymy tę społeczność i zawsze będzie ona różnorodna i barwna, tak jak osoby, które fotografowałem. Cieszę się, że ta „różnorodność” wzbudziła takie reakcje. Chciałem przedstawić te osoby w sposób, w jakim ich jeszcze nie oglądano bądź nie postrzegano, dumnych, ciekawych, zwracających na siebie uwagę. Dla mnie jako autora wystawy oznacza to, że udało mi się wzbudzić zainteresowanie projektem i całą wystawą, co przekłada się na jej sukces. Pojawiły się pytania, przemyślenia, a jeśli ludzie rozmawiają i wyrażają opinie, to znaczy, że mają jakieś refleksje na temat wystawy, co uważam za moje małe spełnienie. Szczerze powiem, że nie wiedziałem, jaka będzie reakcja mieszkańców na moją wystawę, ale jak słyszę, pojawił się bardzo pozytywny odzew w stosunku do całego pomysłu i wszyscy czekają na kolejne portrety.
Byłeś z siebie dumny?
Pierwszy raz czułem, że zrobiłem coś naprawdę pięknego i bliskiego memu sercu. Największym zadowoleniem dla mnie na otwarciu wystawy był widok ludzi z fotografii, pojawili się z całymi rodzinami, znajomymi. A jak siedziałem ze znajomymi na ławkach przed wystawą, to widziałem jak przychodzili nałęczowianie i patrzyli na zdjęcia, i cieszyli się, pokazywali palcami, gestykulowali, robili zdjęcia.
Jedna z fotografii z cyklu „Mój Nałęczów” została wyróżniona w konkursie fotograficznym w Wielkiej Brytanii. Inne twoje sukcesy w tej dziedzinie?
Tak zgadza się, przepiękny portret Darka Odzioby został zauważony i wyróżniony w konkursie BIPP w Wielkiej Brytanii (British Institute of Professional Photography). W 2013 na zakończenie moich studiów, ku mojemu zaskoczeniu, jeden z moich portretów przedstawiający instruktorkę fitness zdobył pierwsze miejsce w kategorii portret w konkursie organizowanym przez tę samą instytucję i tym samym został uznany za najlepszy portret w Szkocji.
To ten portret, który umieściłeś na swojej wizytówce?
Tak, czarnoskóra koleżanka z rękawicami bokserskimi. Kontynuując, w ubiegłym roku moje prace znalazły się w półfinałowej setce w konkursie portretowym „Taylor Lessing”, organizowanym przez National Portrait Gallery w Londynie. Ze 100 wyłoniono 60 portretów, z których zrobiono wystawę w całej Wielkiej Brytanii. Dodam tylko, że zostało nadesłanych blisko 5500 prac z całego świata. Moje prace pojawiały się w czołówkach konkursów organizowanych w USA, takich jak „Short the Face”. Sukcesem jest także fakt, iż moje portrety pojawiły się też w magazynie „Dark Beauty” z siedzibą w Kalifornii, USA. Należałoby też wspomnieć, że dostałem propozycję od zagranicznego magazynu „Toxic Magazine” na umieszczenie portretów z wystawy „Mój Nałęczów”, którego edytor śledzi moje poczynania na moim blogu na stronie www.behance.com.
Sukcesem też dla mnie było fotografowanie, podczas kwietniowego koncertu „Tribute to Deep Purple” w Lublinie, Wojtka Cugowskiego z zespołu Bracia, Mateusza Ziółko (zwycięzcę The Voice of Poland), Gienka Loski (zwycięzca X Factor) czy też Damiana Ukeje znanego też z The Voice of Poland.
Miałeś pole do popisu.
Takie fotografie chciałbym robić na co dzień. Trzy minuty, kupa stresu (nie dla mnie), a ja muszę zrobić jakiś super portret do magazynu, gazety, na okładkę płyty czy cokolwiek innego.
W tym fachu jest dużo adrenaliny. Łapiesz ułamki sekund, momenty niepowtarzalne. To Twój żywioł!?
W takich sytuacjach chyba najlepiej mi się pracuje, tak zostaliśmy nauczeni na studiach: pójść i zrobić najlepsze zdjęcie w danej sytuacji. Śmieszne, bo kiedyś nasi nauczyciele zaprosili profesjonalistów, czyli fotografów pracujących w zawodzie i wysłali ich ze studentami w ustalone miejsce. Wszyscy mieli określony czas, chyba trzy godziny, na zrobienie zdjęcia spełniającego pewne kryteria, typowe zlecenie dla gazety czy magazynu. Wszyscy studenci wrócili po dwóch godzinach ze zdjęciami gotowi do prezentacji, a ludzie z branży nie podołali temu testowi, zestresowali się i dali plamę.
Miałeś mało czasu na zrealizowanie projektu „nałęczowskiego”, jak wyglądała praca przy nim i kto pomagał?
To fakt, miałem bardzo mało czasu na zrealizowanie pierwszej części projektu. Podczas zaledwie dwutygodniowego pobytu wraz z moim asystentem Pawłem Jarosem, który pomagał mi przy sprzęcie i oświetleniu. W osiem dni wykonałem 33 sesje portretowe, co nie należało do najłatwiejszych rzeczy. Sama realizacja była bardzo intensywna, ale odpowiednio wcześniej się do tego dobrze przygotowałem. Dzięki portalowi społecznościowemu Facebook utworzyłem specjalną grupę złożoną ze znajomych związanych z Nałęczowem bądź mieszkających w nim. Dokładnie opisałem projekt oraz przedstawiłem listę osób, które widziałbym w nim. Oczywiście, można było przedstawiać swoje propozycje. Prosiłem o kontakt albo pomoc w docieraniu do poszczególnych osób.
Chodziło głównie, aby naświetlić projekt, aby ludzie mieli świadomość tego, co chciałbym osiągnąć. Tu bardzo ważną rolę odegrali moi kochani rodzice, którzy w moim imieniu kontaktowali się z wieloma osobami. Cieszę się także, że mój prywatny projekt, który chciałem zrobić od wielu lat, znalazł akceptację i pomoc Urzędu Miasta oraz burmistrza Andrzeja Ćwieka, bez których wystawa nie ujrzałaby światła dziennego. Duży wkład przy projekcie odegrał mój dobry kolega, który pomógł mi przy organizacji wydruków oraz przygotował projekt plakatu, logo oraz czuwał nad oprawą graficzną. No i należałoby wspomnieć o sponsorze wystawy – firmie „Nałęczowianka”, która sfinansowała projekt.
Mówi się, że najlepsze zdjęcia to te jeszcze niewykonane. O jakich zdjęciach marzysz?
Za swój cel stawiam aktorów, piosenkarzy, świat muzyki czy celebrytów, a za poprzeczkę stawiam sobie cały świat. Właśnie o takiej fotografii marzę, chociaż uwielbiam pracować też ze zwykłymi prostymi ludźmi, wtedy mogę poprzez odpowiedni kąt, światło czy też kadr wydobyć to, co najlepsze, tak jak przedstawiłem to w projekcie „Mój Nałęczów”. Na pewno też marzę, jak każdy fotograf, aby moje portrety były ciekawe i inspirujące dla innych. Takie, aby odbiorca mógł się zatrzymać na dłuższą chwilę, patrząc z zaciekawieniem, nie mogąc oderwać od nich wzroku.
Na stałe mieszkasz w Szkocji, zamierzasz powrócić do Polski i tu pracować?
Od prawie ośmiu lat mieszkam z żoną w stolicy Szkocji, Edynburgu, ale chciałbym wrócić do Polski. Może ujmę to w taki sposób – mógłbym mieszkać w Polsce, ale chciałbym pracować wszędzie na świecie.
Gdzie aktualnie pracujesz?
Pracuję cztery dni w tygodniu w jednej z najlepszych restauracji w Edynburgu – Harvey Nichols. Właściwie to dwa bary i dwie restauracje – jedna bardzo ekskluzywna, a druga, że tak powiem „z szybszym jedzeniem” – umieszczone na czwartym piętrze z widokiem na zamek, to z restauracji, a z jednego z barów widoczne są port i zatoka.
Twoja dewiza życiowa?
Wytrwałość i konsekwentne dążenie do celu i podążanie za marzeniami jest moją dewizą, a wszystko to z uśmiechem na twarzy, bo nie ma lepszego klucza do wszystkich drzwi na świecie jak uśmiech. Uśmiech i szczerość pomagały i pomagają w pokonywaniu barier, marzenia stają się wtedy bliższe i bardziej realne.
Kiedy kolejna wystawa z cyklu „Mój Nałęczów”?
Termin nie jest jeszcze wyznaczony. Teraz przyjdzie czas na zbieranie nowego materiału. Zamierzam pojawić się we wrześniu i październiku tego roku i będę kontynuował poszukiwania nowych twarzy. Mam nadzieję, że pierwsza część pomogła przełamać lody i wszyscy chętniej dadzą się namówić i skorzystają z okazji uwiecznienia siebie w ramach projektu.
Więcej informacji na stronach: www.bartekfurdal.com www.behance.net/BartekFurdal