Może chociaż w weekend jedziemy pomoczyć się w najbliższym jeziorze, jak w razie nie pada. Wyjeżdżamy spragnieni wrażeń. Na miejscu cała gama doznań: od euforii, że jesteśmy w tak cudownym miejscu ...................... (tu należy wpisać odpowiednią nazwę miejscowości), po uczucie irytacji, niezadowolenia, że też akurat tu przyjechaliśmy. Oglądamy, oceniamy i wracamy do domu mniej lub bardziej zadowoleni, bo jak mówi mądrość ludowa wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Tylko czy powiedzieliśmy gospodarzom, że nam tam ................. (tu odpowiednią nazwę ponownie wpisać) podobało się? Czy z łatwością przychodzi nam mówienie, że coś jest dobre, cieszy nas? Czy często mówimy komuś spontanicznie komplementy? A może raczej z łatwością krytykujemy, jak niektórzy niezadowoleni z pobytu w Nałęczowie turyści. Są na szczęście też i tacy, którzy umieją zachwycić się, docenić coś. Tylko, że nie zawsze mówią o tym głośno, bo to takie naturalne, oczywiste. Podobnie jak w tym dowcipie z masłem:
Po kilku latach milczenia synek nagle pyta rodziców: Gdzie masło?
- To ty mówisz? A dlaczego do tej pory nie mówiłeś? - zaskoczeni pytają pociechę.
- Bo masło zawsze było! - złości się synek.
Nie pochlebiając, ale i bez złośliwości spróbujmy popatrzeć na naszą lokalną rzeczywistość. Takiemu nowemu spojrzeniu na stare, znane sprzyjają powroty z wojaży. Możemy porównać to, co tu, z tym, co tam. Udanych wakacyjnych wojaży! Zaś tych z Państwa, którzy bawią tego lata w Nałęczowie, zapraszam do poczytania wakacyjnego numeru "Gazety Nałęczowskiej", z nadzieją na słońce, bo sezon ogórkowy w pełni, a żniwa tuż-tuż. A jak nawet popada, to potem czasem zjawia się tęcza. Na przekór malkontentom, nie ma tylko tego złego...
Bogumiła Wartacz