A więc zapraszam do uśmiechu z życia wziętego...
"NOWOCZESNY" JĘZYK POLSKI
W nałęczowie odbywają się szkolenia różnych firm z całej Polski. Wśród nich takie, w których z racji częstych kontaktów z zagranicą lub za sprawą licznych szkoleń pracownicy nabierają wielu nawyków językowych. Jest tu spore grono fachowców, których język potoczny staje się chwilami niezrozumiały. Najzabawniejszą wiązankę usłyszałem od jednego z kierowników znanej firmy farmaceutycznej.
Prowadząc szkolenie swoich pracowników wpadł do mojego biura i rzucił: "Panie Radku podczas kofibrejka poproszę o overheda bo chciałbym jednego kejsa z pijaru z pena zgrać i sprawdzić czy jest okej, dobrze?" Chodziło o wstawienie do sali projektora, żeby pan mógł sobie zgrać na komputerze i przeprowadzić prezentacje jakiegoś przypadku z dziedziny public relation. Polska języka, trudna języka...
JAK SZALEĆ, TO SZALEĆ
Wyprawy integracyjne pracowników jednej firmy mają czasem przeciętnie miły nastrój z powodu zupełnie drobnych szczegółów. Jednym z tych szczegółów, zakłócających niezwykle firmowe imprezy rozrywkowe jest mono-płciowość... ha, jak mogą się zabawić tylko w swoim towarzystwie pracownicy firmy produkującej stal albo panie księgowe, albo górnicy.
Zdarzyła się mi kiedyś jednak taka sytuacja, że na jeden z sobotnich wieczorów wybrały się jednocześnie w podobnym składzie osobowym dwie grupy: jedna w 100 % męska z firmy zajmującej się produkcją traktorów, a druga złożona z przeuroczej kadry pedagogicznej szkoły kosmetyczek i wizażystek. Gdybym nie widział sam, że to prawdziwy zbieg okoliczności, nigdy bym nie uwierzył, że programy dwóch grup mocno nastawionych na hulaszczą rozrywkę mogły bez wcześniejszej podstępnej intrygi zgrać się idealnie. Może poza poziomami sal restauracyjnych. No, ale wystarczyło kilkanaście minut, aby dziwne fluidy, feromony i inne wonie przełamały wszelkie bariery między grupami, czyniąc wieczór niezapomnianym do jasnego świtu... Ale im się trafiło!
Kontynuując wątek rozrywkowy, wspomnę o jednej z, w zasadzie niczym nie wyróżniającej się, kolacji bankietowej. Pracownicy pewnej poznańskiej firmy, świętujący 10 lat pracy ze swoim wielce szanowanym i ulubionym dyrektorem, otrzymali od niego jedną z najatrakcyjniejszych tego wieczoru nagród. Mianowicie, niczym nie ograniczony rachunek w barze. Nie muszę dodawać, że taka okazja została przez nich wykorzystana w sposób maksymalny... tydzień po wyjeździe uczestników tak radosnego bankietu, gdzie zabawa była iście przednia, odebrałem telefon. Mocno skruszony jegomość zapytał lekko skrępowanym głosem: "proszę pana, czy na waszym parkingu nie stoi taki czerwony seat cordoba?"