Armia Ludowa była słabą organizacją na terenie kraju (w ogóle nie istniała w połowie województw), ale w zachodniej części Lubelszczyzny była silna. Wiosną i latem 1944 roku właśnie na tych terenach skupiała się połowa AL-owskich oddziałów partyzanckich. O wiele silniejsza niż gdzie indziej, Armia Ludowa była tu też najbardziej agresywna. I nie tylko w stosunku do Niemców, ale, być może przede wszystkim, w stosunku do tzw. "reakcji".
Jednym z najsilniejszych i najbardziej agresywnych oddziałow partyzanckich AL był oddział Bogusława Kowalskiego vel Kaźmieraka ("Cienia"), który od pewnego czasu prowadził "walkę z reakcją". Al-owcy staczali walki z Narodowymi Siłami Zbrojnymi, mordowali cywilów, często też pojedyńczych żołnierzy Armii Krajowej i innych podziemnych organizacji. Brak zdecydowanej reakcji ze strony AK, której komenda główna za wszelką cenę starała się uniknać wojny domowej, powodował jeszcze większe rozzuchwałenie Al-owskich watażków, w tym także "Cienia".
Kiedy jednak "Cieniowcy" zaatakowali zwarty oddział partyzancki AK okazało się, że trafiła kosa na kamień. Zaatakowani żołnierze podporucznika Zielińskiego (który w tym czasie dowodził oddziałem "Hektora") natychmiast zajęli stanowiska bojowe i odpowiedzieli ogniem. Mimo że 80 Alowców posiadało dwukrotną przewagę liczebną, to właśnie oni zaczęli ponosić większe straty. Po stracie trzech zabitych i kilku rannych, ALowcy zaczęli krzyczeć, że starcie to pomyłka, że "tu polska partyzantka". Kiedy ucichły strzały, Kaźmierak "Cień" podszedł do dowódcy Akowców, Zielińskiego, by "wyjaśnić nieporozumienie" i "pogodzić oddziały". Opuścili swoje stanowiska pozostali żołnierze AK. "Cień" podszedł do "Moczara" i z najbliższej odłeglości strzelil mu w głowę, zabijając go na miejscu. Strzał był najwyraźniej uzgodnionym przedtem sygnałem do masakry: AL-owcy natychmiast, z całej posiadanej broni, oddali salwę w kierunku pozostałych żołnierzy AK. Zginęło 18 z nich, przeżyli ci, którzy ratowali się ucieczką.
Dopiero teraz dowódctwo Armii Krajowej postanowiło odpowiednio zareagować. Został wydany rozkaz likwidacji oddziału "Cienia", ale wobec szybkiego nadejścia Armii Czerwoniej nie został wykonany (Oddział "Cienia" tylko dwa razy został zaatakowany przez AK, jedno starcie przegrał, a drugie wygrał, jednak obie walki oddział przetrwał). Kowalski - Kuźmierczak, choć w warunkach okupacyjnych został początkowo skrytykowany przez niekórych dowódców AL, w PRL-u zrobił karierę wojskową (choć nie wszystkim komunistom wyszło to na zdrowie - bandyckie nawyki pozostały i "Cień" zastrzelił też dwóch Ubeków
Warto, żeby historię mordu w Owczarni poznali wszyscy ludzie, którzy zabierają dziś głos w sprawie zmiany czy pozostawienia nazwy ulicy, ale mieszkańcy Nałęczowa powinni znać ją tym bardziej. Otóż dowódca zmasakrowanego zdradziecko oddziału, podporucznik Mieczysław Zieliński "Moczar" (nie mylić z Mieczysławem Moczarem!) uczył przed wojną w nałęczowskiej Szkole Powszechnej. Mało kto w naszym miasteczku o tym wie.
Stan ten zmieniają, miejmy nadzieję, działania podjęte z inicjatywy grupki kombatantów na czele z Władysławem Walczakiem z Bochotnicy, wsparte przez kilku nauczycieli z "Plastyka" (wśród nich Bodan Pecio, nauczyciel historii, Adam Wójcik, i Zbigniew Strzyżyński). Ludzie ci planują upamiętnienie postaci ppor. Zielińskiego przez ustawienie monumentu w okolicy dzisiejszej szkoły podstawowej. Projekt monumentu zobowiązał się wykonać Zbigniew Strzyżyński.