Przedstawialiśmy już kilka małych sztuk z "Teatrzyku Zielona Gęś" Gałczynskiego, monologi wybitnych dramaturgów (m.in. Gombrowicz, Gałczyński, Becket). Ćwiczyliśmy "Dzika Kaczkę" Ibsena, prawie dopracowaliśmy już "Moralność Pani Dulskiej" Zapolskiej i, w tak zwanym "międzyczasie" programy poetyckie "Cztery pory roku", program baśniowy dla dzieci i program Bożo-Narodzeniowy 2002 robimy ćwiczenia dykcji, oddechu, emisji głosu. Niektórzy z nas sądzili, że od razu poradzą sobie z trudnymi sztukami i monologami, musieliśmy jednak nauczyć się cierpliwości i pokory. Żaden aktor nie rodzi się doskonały, a osoba zaczynająca poznawać tajniki tego zawodu zauważa, że oprócz talentu trzeba niekiedy włożyć wielki nakład pracy aby poradzić sobie nawet z małym kawałkiem tekstu. Z drugiej strony, jakaż to radość, gdy po miesiącach przygotowań można zaprezentować sztukę na scenie i zebrać gromkie oklaski! Scena jest doskonałym przygotowaniem do życia - uczy odwagi, śmiałości w wypowiadaniu się i okazywaniu uczuć. Znam osobiście wiele osób zahukanych, od dzieciństwa reprymendowanych za śmiałe wypowiedzi i odmienne zdanie. W naszym społeczeństwie zachowanie swobodne, zgodne z naturą, własne zdanie, czy przyzwyczajenia są często wyśmiewane. Osoby wyśmiewające te, do których zawsze chcieli być podobni, lecz brakło im odwagi, nie zdają sobie sprawy, że zostawiają wielkie piętno na psychice tych drugich, stają się wtedy ciche i "niegroźne". To kolejna osoba, która jest już potencjalnym "wyśmiewaczem".
Tak wiec scena daje odwagę. Można na niej poznać własną fizyczność, wyzwolić się od wstydu i kanonów, odkryć naturalność i swobodę ruchu oraz głosu. Trema jest strachem przed publiką. A więc strachem przed wyśmianiem, ironią. W Polsce przecież albo człowiek jest doskonały w tym, co robi i wszyscy mu zazdroszczą, albo nie robi czegoś perfekcyjnie i szydzą z niego. W innych społeczeństwach doceniają to, co ten człowiek chce przekazać i podziwiają jego zapał. Ze sceną trzeba się oswoić, spojrzeć na ludzi z góry i uświadomić sobie, że są takimi samymi ludźmi jak występujący. Scena dowartościowuje, umożliwia kontakt z publicznością, powstaje między nimi więź. Poza tym podczas występu można samemu mocno przeżywać swoją rolę ( bardziej niż na próbach), odnaleźć w sobie dawno zagubione lub też całkiem nowe uczucia. Występ pomaga rozładować napięcia nie związane z teatrem, uspokaja, eliminuje strach i złość tam gdzie są one niepotrzebne. Pozwala zauważyć, co jest naprawdę istotne w życiu. Nasza grupa bardzo się zżyła (mam nadzieję).
Nie żałuję tych miesięcy i dziękuję pani Ani Roniewskiej za to, że otworzyła nam drzwi do całkiem innej rzeczywistości, w której najważniejszą wartością jest człowiek i wszystko jest wyznaczane miarą człowieczeństwa.
A. Olejnicka