- w kawiarni Lipowa 43, gdzie zostali bardzo ciepło przyjęci przez właściciela, Sławka, oraz liczne grono "plastyków" (są to ludzie wrażliwi na sztukę i potrafiący bawić się bez skrępowania);
- w Nałęczowskim Ośrodku Kultury, w sali kinowej słuchaczy poniósł niezwykły klimat, można było uwierzyć, że zespół gra profesjonalnie na scenie od paru lat;
- w Jokerze, gdzie niestety połowa widowni wyszła w połowie koncertu (nie dziwmy się, przecież większość młodych Nałęczowian to amatorzy muzyki hip-hop i techno nie będąc otwartymi na inne środki muzycznego przekazu);
- wreszcie na podwórzu P.L.S.P, gdzie płonące pochodnie i kadzidła dodawały niesamowitego uroku aż do późnego wieczora a skaczący tłum wirował przeobrażając się w bezkształtną, falującą, pulsująca masę.
Moim zdaniem, koncerty Koali w NOK zostały źle wkomponowane w program, tzn. łączono je z występami odbiegającymi całkowicie stylowo od siebie, tak wiec powstał chaos, publiczności różnowiekowej nie mogły się podobać wszystkie grupy artystyczne o różnych stylach. Zespół rozwija się pod czujnym okiem taty Antoniego, który z zawodu i zamiłowania jest muzykiem. Chłopcy mają w swym repertuarze dwie nowe piosenki. Chciałabym już posłuchać tego dema, a wy?
B.B.