O jego szkole rzeźby, którą założył w willi "Jasna", pisałem w "Głosie Nałęczowa". Właśnie w tej szkole zdobyło zawód snycerza wielu młodych ludzi w okresie międzywojennym, którzy potem pracowali w jego zakładzie produkującym wyroby artystyczne z drewna, które jako pamiątki z Nałęczowa cieszyły się wielkim uznaniem. Zakład Żylskiego egzystował do 1944 roku.
Potem wielu z tych pracowników wykonywało prywatnie różne wyroby: tace, kałamarze, zabawki, oprawy do okularów, dziadki do orzechów itp. Wielu z nich poznałem i widziałem ich prace. Byli to m.in.: Skalski, Pokuła, Zielonka, Lewandowski, Jaruga. Był też jeden, z którym się zaprzyjaźniłem, nazywał się Jan Darmochwał, o nim chcę tutaj napisać.
Ukończył on czteroletnią szkołę rzeźby Jana Żylskiego. Był bardzo pracowitym i zdolnym uczniem. Po ukończeniu szkoły, praktykował w zakładach rzeźbiarskich we Lwowie i w Łucku. Powróciwszy do Nałęczowa, założył pracownię rzeźbiarską, w której zatrudnił kilku swoich kolegów ze szkoły. Produkowali różne pamiątki związane z Nałęczowem, takie jak: kasetki na biżuterię, albumy, tace, dziadki do orzechów, kałamarze z owocem kasztana, ramy rzeźbione, różne zabawki itp. Prace te miały wielki urok. Były ciekawie malowane, politurowane ręcznie przez żonę p. Jana, Halinę z domu Górecką. Ona również była absolwentką Szkoły Żylskiego, działu malarstwa.
Pracownia J. Darmochwała dobrze prosperowała do 1939 roku. Potem pracował samodzielnie. Po wojnie również utrzymywał się z pracy rzeźbiarskiej. Chyba w 1951 roku w dawnej Szkole Żylskiego, przy jego pomocy CEPELiA otworzyła zakład o nazwie "Artystyczny Przemysł Drzewny w Nałęczowie", w którym zatrudnili się nałęczowscy rzeźbiarze. Wśród nich znalazł się Jan Darmochwał.
W spółdzielni mało było pracy dla rzeźbiarzy, gdyż rozpoczęto produkować meble, na które był wielki popyt. Jan Darmochwał nie chciał produkować zwykłych mebli i powrócił do prac rzeźbiarskich we własnym domu.
W tym czasie odwiedzałem pana Jana, zaprzyjaźniłem się z nim i uczyłem się od niego. Pracowałem z nim przy jednym warsztacie, zdobywając wiedzę praktyczną, co mi się bardzo przydało na lekcjach w Szkole Plastycznej. Był czas, że nawet mieszkałem u państwa Darmochwałów, jako uczeń na stancji, doznając dużej serdeczności. Bardzo mile wspominam te czasy.
Kiedy zwiększyły się u państwa Darmochwałów wydatki w związku z tym, że ich syn studiował medycynę w Lublinie, pan Jan Darmochwał zatrudnił się w Szkole Plastycznej w Nałęczowie w dziale administracji, ale po godzinach pracy dalej wykonywał pamiątki nałęczowskie.
Dzisiaj prace pana Jana można znaleźć w niektórych domach w Nałęczowie oraz w zbiorach jego syna Wincentego Darmochwała - lekarza. Warto byłoby te cacka z drewna oddać do muzeum, a może zrobić tymczasową wystawę.