Wojciech Wójcik znów jest burmistrzem.
Wybory na burmistrza, które w Nałęczowie rozstrzygnęła II tura 10 listopada wygrał dotychczasowy burmistrz, Wojciech Wójcik, który otrzymał 1683 głosy. Jego konkurent do fotela burmistrza, Jerzy Michał Sołdek, zdobył 1297 głosów. W drugiej turze wyborów wzięło udział 3041 osób na 7396 uprawnionych, Głosów ważnych oddano 2980 (60 nieważnych a jedna kartę jakiś zbieracz pamiątek zabrał ze sobą).
Przed drugą turą
obaj kandydaci szukali poparcia; Wojciechowi Wójcikowi (który w I turze otrzymał 1267 głosów) udzieliła go duża część nałęczowskiej prawicy: Porozumienie Samorządowe Prawicy Puławskiej, a z kandydatów na burmistrza z pierwszej tury przede wszystkim Wacław Korbecki (518 głosów, na zdjęciu z burmistrzem). Jerzego Sołdka (w pierwszej turze 902 głosy) jednoznacznie poparła tylko Samoobrona . Żadnemu z kandydatów nie udzielił poparcia komitet "Lepsza Przyszłość", wystawiający na burmistrza Leszka Góralskiego (478 głosów).
W rozmowie z Gazeta Nałęczowska obaj kandydaci podziękowali wyborcom za poparcie.
"Wprowadzenie 7 radnych przez nasz komitet wskazuje, że zasada: "pracujmy razem" i hasło "tym ludziom można zaufać" zostały dobrze przyjęte przez mieszkańców, którzy chcą stabilnie funkcjonującej rady.- mówił burmistrz Wójcik, wyraźnie zadowolony z wyniku wyborów na radnych - "Liczę przede wszystkim na poparcie ludzi rozsądnych, którzy widzą, jakie komitety wprowadziły radnych. To po pierwsze. Po drugie, wyraźnie widać, że druga tura będzie, w o wiele większym stopniu niż pierwsza, miała charakter polityczny. Będzie to wybór między szeroko pojęta prawicą, a lewicą. Mówi się o Nałęczowie, że to prawicowe miasto - i niedługo się przekonamy na ile to prawda."
"Uważam, ze nie przynależność partyjna radnych jest najważniejsza, i myślę , że dla dobra miasta i gminy się dogadamy. To przecież moje miasto, tak samo jak i radnych". - mówił Jerzy Sołdek którego komitet (SLD-UP) nie wprowadził żadnego radnego - Będę dążył (oczywiście jeżeli zostanę wybrany) do stworzenia lobby Nałęczowa. Potrafię i umiem to robić, znam posłów, ministrów - żeby nie być gołosłownym, powiem tylko że np. minister Kurczuk jest moim przyjacielem. Trzeba się w tę sprawę zaangażować, wykorzystywać kontakty, "umieć wejść oknem, kiedy nie wpuszczają drzwiami". Nałęczów trzeba wypromować, tak jak się to udało w przypadku Kazimierza. Uważam, że to sprawa najważniejsza."
Dzień wyborów
Najbardziej nerwowo zrobiło się jednak w dniu wyborów burmistrza, tj. 10 listopada. Sztab wyborczy SLD, choć miał swoich przedstawicieli w komisjach wyborczych, zgłosił dodatkowo mężów zaufania, którzy w dniu wyborów sprawdzali dowody głosujących mieszkańców. "Szczególnie było to nagminne na wsiach. Mieszkańców bez dowodów, choć znali ich członkowie komisji wyborczych, mężowie zaufania SLD-UP odsyłali do domu, aby obniżyć frekwencję. Najbardziej gorliwi byli mężowie zaufania SLD-UP w Sadurkach, rodzinnej miejscowości burmistrza, gdzie właśnie najwięcej odesłano mieszkańców do domu bez głosowania." - Mówił gazecie jeden ze zwolenników Wojcika.
"Głosujacy musi wykazać się dokumentem. No i przede wszystkim uniemożliwiliśmy głosowanie pojedynczych osób za całe rodziny" - mówił jeden ze zwolenników Sołdka.
Wobec przewagi W.Wójcika na prowincji i J. Sołdka w mieście, można powiedzieć, że o wyniku wyborów rozstrzygnęły właśnie Sadurki, gdzie urzędujący Burmistrz zdobył przewagę wprost miażdżącą.