Pociąg Cisy z Warszawy przyjechał punktualnie. Rodzinka z bagażem długo wychodziła z wagonu, dlatego miałem czas zauważyć wysiadającego też z tego pociągu p. Jacka Fedorowicza z dużym plecakiem na plecach.
Z dworca ruszyliśmy do samochodu. Byłem pewien, że p. Fedorowicz wsiadł do taksówki. Jakież było moje zdziwienie, gdy zauważyłem jak szybkim krokiem, dziarsko pomaszerował w kierunku miasta. Zatrzymałem się po jakiś 300 metrach i zaproponowałem podwiezienie do Nałęczowa. Pan Jacek machnął ręką, że nie i pomaszerował dalej.
Głupio mi było przez cały wieczór. Ja - młodszy o dwie dziesiątki lat, ciągle wożę swoje cztery litery, a tutaj znany artysta zasuwa pieszo z wypchanym plecakiem. Następnego dnia rano znalazłem dwie godziny w kalendarzu, zostawiłem forda- grata i piechotą poszedłem do Nałęczowa. Zrobiłem rundę po parku. Powąchałem kwiaty przed Pałacem Małachowskich. Pogapiłem się na kwitnące kasztany i wyniosłe łabędzie na stawie. I mi ulżyło. Inny świat, inni ludzie. Dlatego Panowie i Panie ruszać się! Pan Jacek Fedorowicz daje przykład. Albowiem nie jest wcale prawdą, to co mówią niektórzy, że nic tak chłopa nie upiększa - jak samara coraz większa. Zgrabna sylwetka zarówno pań, jak i panów przyciąga oko. Samara w języku polsko-lubelskim znaczy wyniosły brzuch męski, szczególnie widoczny po kiełbaskach z grilla i po dużym piwie.