To był taki tłum ludzi, jak nieco wcześniej o godzinie W – 17.00 zebrało się pod pomnikiem Gloria Victis na Wojskowych Powązkach. Obok tego pomnika jest kwatera Zgrupowania Gurt, a na niej skromna, prosta, symboliczna tabliczka z nazwiskiem mego brata i datą śmierci: 24 październik 1950 rok – ranny, jednak Powstanie przeżył, nie przeżył okrucieństwa czasów stalinowskich.
Dawno nie pamiętam takich tłumów, jakie były w tym roku – z flagami, biało-czerwonymi opaskami, znakami Polski Walczącej – weterani, ludzie starsi, młodzież, całe rodziny z małymi dziećmi. W kwaterze Gurta wartę pełnili też harcerze z Krakowa, w ten upał, ze sztandarem, inteligentni chłopcy, śliczne dziewczyny.
Jakie to szczęście, że ci młodzi ludzie nie uwierzyli w serwowaną nam przez media wściekłą propagandę, że „polskość to nienormalność”. Ta pedagogika wstydu ma odebrać nam sens istnienia narodu. Zmasowana promocja wstydu z własnej historii i tożsamości ma prowadzić do zabicia pojęcia narodowego interesu i polskiej racji stanu. Do tego – demontaż gospodarki, służalczość lub bezradność wobec Niemiec i Rosji. Przydałoby się nowe powstanie – bezkrwawe, wolne od błędów tamtego, ale niedopuszczające do tego, aby mentalność volksdeutscha była nieuchronną przyszłością naszych dzieci i wnuków. Wyrzeczenie się naszej tożsamości, naszej wolności ma pomóc zostać nowoczesnymi Europejczykami, a tak naprawdę – raczej niewolnikami. Kiedyś w tym celu zakładano obozy koncentracyjne i przeprowadzano uliczne egzekucje – teraz do tego służy przemoc edukacyjna i medialna. Warszawscy Powstańcy walczyli o Polskę niepodległą, sprawiedliwą, silną i dumną ze swej tożsamości. Byli dumni z dziedzictwa Rzeczypospolitej – państwa wolności i tolerancji. Za te konkretne wartości oddawali swoje życie, lub gotowi byli oddać swoje życie. Bronili w okupowanym kraju prawa do życia, do języka polskiego, kultury i polskiej historii. Myśmy nie mieli polskiego rządu okupacyjnego, nie braliśmy udziału w Holokauście. Każdy udział w Holokauście był przez Polskie Państwo Podziemne karany wyrokiem śmierci.
Dziś nowi propagandziści obdarzeni wiedzą niedostępną dla swoich przodków rozliczają ich z niepowodzeń. A przecież druga wojna światowa była tragedią, w której nie było dobrych rozwiązań. Po pięciu latach koszmaru obu okupacji, wywózkach, po ofiarach i stratach młodzi ludzie musieli walczyć. Oni nie chcieli być zawodowymi żołnierzami, chcieli normalnie żyć. Niestety, żeby odrzucić totalitarne zło nie mogli iść głosować, mogli to zło odrzucić tylko w zbrojnym oporze. Ten opór był odpowiedzią na to, że Niemcy chcieli Polakom zgotować ten sam los co Żydom – unicestwić. Młodzi ludzie chcieli pokazać, że mimo inwazji obu upiornych systemów – tu jest i będzie Polska. Chcieli samemu przegnać znienawidzonych niemieckich najeźdźców, a nowemu rosyjskiemu najeźdźcy pokazać swoją wolę wolności i determinację w jej obronie. Powstanie było ostatnią szansą ocalenia wolności i niepodległości Polski. Nadciągający komunizm kosztować będzie Polskę i Polaków o wiele drożej, a sowiecki walec przejechałby po Polsce bezszelestnie. (Co czekało pokolenie powstańców w nowej Polsce niech świadczy tylko ten jeden przykład: w 5 lat po śmierci w Powstaniu K.K. Baczyńskiego – przyszło po niego UB).
Modne jest teraz narzekanie na to, że świętujemy klęski, przegrane. Rzeczywiście od ponad 300 lat Polacy większość swych najważniejszych bitew i wojen przegrywają. Ale przecież gdyby nie te przegrane, Polski by już dziś nie było. Potęga przekazu kulturowego ocaliła nas przed nicością, pozwoliła przetrwać ponure półwiecze. Warszawa nie ległaby w gruzach, ale w ruinę ległby Naród. Czy bez przegranych powstań i rewolucji 1905 r. Polska byłaby w stanie się odrodzić w 1918 r.? Ruch „Solidarność” poniósł klęskę w grudniu 1981 r. Czy to znaczy, że nie warto było go inicjować?
I na zakończenie, pod rozwagę, kilka często zapominanych faktów:
- do Powstania przed 1 sierpnia nawoływała radiostacja PKWN-u „Kościuszko”;
- ok. 400 Żydów uratowali Powstańcy z harcerskiego batalionu „Zośka” oswobadzając Gęsiówkę, ci Żydzi z pewnością nie mieli wątpliwości co do sensu Powstania;
- Niemcy mieli rozkaz, żeby zabijać każdego mieszkańca Warszawy, nie wolno było brać jeńców, Warszawę zrównać z ziemią;
- przez cały czas PRL nie skazano ani nawet nie starano się sądzić ani jednego zbrodniarza za czyny popełnione w czasie Powstania, PRL nigdy nie wystąpił o ekstradycję tych morderców;
- w PRL-u wszystko co dotyczyło Powstania było zakazane, a ludzie przychodzący na Powązki byli inwigilowani;
- samoloty alianckie nie dostały zgody Stalina na lądowanie na prawobrzeżnym brzegu Wisły;
- bombardowania Warszawy dokonywały tylko cztery „stukasy”, obracając po bomby kilkadziesiąt razy dziennie
- wystarczył jeden dywizjon radzieckich myśliwców, by zlikwidować wszystkie niemieckie samoloty znad Warszawy.
Tak modne teraz stwierdzenie „walka tylko wtedy ma sens, gdy prowadzi do zwycięstwa”. A jednak są przegrane bitwy, które do zwycięstwa prowadziły. Opór zmienia stan rzeczy. Nie krytykujmy więc Polaków za to, że nie dali się wymordować – walczyli bohatersko – to ważny element naszej tradycji.