Pewien Waldemar z Legnicy
sprzedał był pół swojej kamienicy.
I tak się bawił w karnawale,
że nie wiedział jaki miesiąc już jest - wcale.
Aż goły / i już nie wesoły/ znalazł się na środku Lipowej - ulicy.
Pewna Matylda rodem z Kutna
przyjechała na Bieg Sylwestrowy - bardzo butna.
Chwaląc się, jak bardzo jest usportowiona
i że wszystkich zawodników łatwo pokona.
Lecz pokonała ją trema - rzecz to bardzo smutna.
Pewien Sylwester w Biegu Sylwestrowym,
narzekał, że śnieg jeszcze nie gotowy,
a i mrozu niewiele,
a w ogóle wyścig powinien sie odbyć w niedzielę.
I dobiegł tylko do bramy w Parku Zdrojowym.
Obok Nałęczowskiego Ośrodka Kultury
pewien Dominik z mrozu się kulił.
Czekał na swoją wybrankę - Dankę,
żeby ją zabrać na szampańską randkę.
Lecz musiał sam wypić butelkę, za którą tyle wybulił.
Przyszedł luty, podkuj buty,
tak śpiewał Kacper lekko przytruty,
po karnawałowej kolacji,
w pewnej zacnej restauracji.
Bo na kaca najlepszy jest bieg - przez staw mrozem skuty.
Byle do wiosny - rzekła Krystyna,
zerkając czy jeszcze duży mróz trzyma.
Bo sama trzymała - nie tylko za rękę
pewnego leciwego, lecz zamożnego Zenka.
Ale w tym roku będzie długa zima (i czy ona trzymanie wytrzyma?)