zgromadziła w sali balowej dawno chyba nie widziane tłumy. Prezentację przygotowała i prowadziła Maria Mironowicz-Panek, kustosz Muzeum Żeromskiego w Nałęczowie, która opowiedziała zebranym o losach odnalezionego portretu, oraz przedstawiła referat prof. Andrzeja Ryszkiewicza o znanych wizerunkach Żeromskiego i o samym pisarzu. Pani Mironowicz-Panek podziękowała też Towarzystwu Przyjaciół Zakładu Leczniczego Uzdrowisko Nałęczów, za stałą współpracę z Muzeum Żeromskiego. Efektem tej współpracy była nie tylko prezentacja obrazu, ale też wydanie książeczki "Portrety Stefana Żeromskiego". (znalazły się w niej teksty: prof. Andrzeja Ryszkiewicza "Wizerunki Stefana Żeromskiego", Marii Mironowicz-Panek "Losy portretu autorstwa K. Mordasewicza" i Jolanty Żuk - Orysiak "Konserwacja Portretu Stefana Żeromskiego").
Podziękowania (i kwiaty) otrzymały też panie z Pracowni Konserwacji Malarstwa Muzeum Lubelskiego, które przywróciły pełny blask portretowi. Portret autorstwa Mordasewicza jest najpiękniejszym portretem S. Żeromskiego - powiedziała na koniec pani Mironowicz-Panek - i będziemy czynić starania, by znalazł się w "Chacie".
A potem był raut, jako że trzeba było wznieść toast, żeby się farba nie obsypywała. No i chyba nie będzie się obsypywać.
Dzieje obrazu
Kazimierz Morasiewicz namalował portret Żeromskiego w 1908 roku. Olejny obraz był dwukrotnie (w 1908 i 1924 roku) prezentowany w warszawskiej Zachęcie. Ostatni raz obraz widział córka Żeromskiego, Monika, Budynek, w ruinach budynku Muzeum Dawnej Warszawy w czasie Powstania Warszawskiego. Odtąd portret uważano za zaginiony.
Jednak obraz ocalał - bez "zwracania na siebie uwagi", jeśli można tak powiedzieć - wędrował od muzeum do muzeum; był w Warszawie, Kozłówce i trafił na lubelski zamek, gdzie w końcu został "rozpoznany" przez Jolantę Żuk- Orysiak, kierownika Pracowni Konserwacji Malarstwa. Zniszczony obraz musiał być poddany długim zabiegom konserwatorów, zanim mogliśmy go obejrzeć w Pałacu.
Czy to na pewno oryginał?
Pewne, niewielkie wątpliwości jeszcze istnieją, cały czas trwaj badania - mówi Maria Mironowicz-Panek - Obraz był bardzo zniszczony, były bardzo duże ubytki farby, także w miejscu sygnatury. A wiadomo, że Mordasewicz, namalował później jeszcze dwie repliki obrazu. Wszystko, czego dotąd dowiedzieliśmy się o obrazie (np. to, że była na nim metryczka z 1908 r.) wskazuje na to, że to oryginał.
Gdzie pozostanie portret?
Obraz jest w tej chwili w magazynach Muzeum Lubelskiego - mówi Maria Mironowicz-Panek - Został namalowany na tekturze, jest świeżo po konserwacji i jest bardzo wrażliwy na wahania wilgotności i temperatury powietrza. Na pewno zimę spędzi na Zamku, jako że w Muzeum Żeromskiego nie będzie miał odpowiednich warunków.
Są pewne, nie do końca rozwiązane kwestie własności - dodaje pani Mironowicz-Panek - dzisiaj obraz jest wpisany w inwentarz Muzeum Lubelskiego. Tuż przed uroczystą prezentacją okazało się, że przed wojną właścicielem było Muzeum Narodowe, które na pewno będzie chciało obraz choć przez pewien czas wystawić. Są jednak nadzieje, że portret trafi w końcu do Nałęczowa.
PW