Od samego początku, kiedy powstawały Warsztaty w Nałęczowie, kiedy pisaliśmy wnioski - nie pamiętam już, ile ich było - mówi pani kierownik WTZ, Liesbeth van Leenven-Jaremek - była mowa o 20 uczestnikach. Ale pieniądze przeznaczono na 15, z zastrzeżeniem, że musimy uzupełnić dokumentację na 20 osób. I ja to zrobiłam, zgromadziłam tę dokumentację i od tego czasu co roku składam wnioski o rozszerzenie warsztatów o te pięć osób. Odpowiedź jest za każdym razem taka sama: negatywna
Wszystko się zmienia - prócz liczby uczestników.
Po utworzeniu powiatów WTZ organizacyjnie podlega pod powiat, a dokładnie Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, które prowadzi nadzór i kontrolę.
W tym czasie zmieniło się wiele w sposobie finansowania warsztatów, które od 99 roku już nie są finansowane, a "dofinansowywane" przez PFRON. Były też inne zmiany w systemie finansowania: od stycznia tegoż roku dostaliśmy mniej pieniędzy niż w 98. - mówi pani kierownik WTZ, Liesbeth van Leenven-Jaremek - Wcześniej składałam preliminarz z wydatkami i mniej więcej tyle, ile było potrzeba dostawałam. Teraz dostaję określoną sumę na każdego uczestnika. To korzystne dla dużych warsztatów, ale niekorzystne dla małych- takich jak w Nałęczowie. Przede wszystkim ze względu na pewne
Koszty stałe.
W WTZ musi być księgowa (przeciętnie jest 1 etatu dla księgowej, u nas 1) kierowca, kierownik...- mówi pani Leenven-Jaremek - Niezależne od liczby uczestników są też inne koszta, jak ogrzewanie. A my mamy dodatkowo bardzo duże koszty dowozu uczestników (za względu na rozległy teren). Niektórzy z nich dojeżdżają sami (to jest nasz sukces) ale to i tak kosztuje. Dochodzę do wniosku, że przy 15 uczestnikach, takie warsztaty są niemożliwe do prowadzenia. Przez trzy lata potrafiłam oszczędzać na wszystkim, więc może i w czwartym roku dam sobie radę, ale nie da się tego robić bez końca.
Walka z biurokracją
Andrzej Mańka- dziś poseł, wtedy dyrektor lubelskiego oddziału PFRON, bardzo się starał o pieniądze dla warsztatów - mówi Liesbeth van Leenven - Jaremek - Udało mu się wywalczyć zgodę centrali na to, by pieniądze przeznaczone na nowe warsztaty, które w końcu nie powstały, pozostały na Lubelszczyźnie z przeznaczeniem na rozszerzenie istniejących wtz-ów. (Nałęczów o 5 miejsc, Świdnik 5, Werbkowice 5, Krężnica Jara 10).
Mimo to, ciągle nie było żadnych odpowiedzi z centrali PFRON, aż do 20 grudnia 2000, kiedy to uchwałą nr 271/2000 Zarząd PFRON w Warszawie zdecydował, że można rozszerzyć warsztaty o te 5 osób, od 1 marca 2001. Ucieszyłam się - pamięta Liesbeth van Leenven - Jaremek - skontaktowałam z chętnymi, których początkowo było więcej, ale do tego czasu część się wykruszyła; jedni zrezygnowali, inni nie mieli koniecznego zaświadczenia lekarskiego (ze sformułowaniem, że zalecana jest terapia w WTZ).
Ale w uchwale, którą otrzymałam z powiatu 15 stycznia, nie było nic o finansowaniu i do 1 marca nie dostaliśmy żadnych informacji o finansowaniu. Również powiat, który złożył zapotrzebowanie finansowe na 20 uczestników nie miał żadnych informacji. No i okazało się, że jest problem, bo jest decyzja, a nie ma pieniędzy.
Podobno to Wydział Finansowy zablokował tę decyzję, jako podjętą bez podstaw prawnych. W przepisach rzeczywiście nie było wtedy nic takiego jak rozszerzenie. Przepisy mówiły tylko o utworzeniu i działaniu WZT.
Potem z innymi kierownikami WTZ-ów staraliśmy się naciskać Zarząd, byliśmy też u posłanki Teresy Liszcz, w sprawie rozporządzenia (miało być w tych nowych przepisach słowo "rozszerzenie") i to rozporządzenie zostało w końcu wydane i wtedy myśleliśmy, że już wszystko będzie w porządku.
Nikt nam nie mówi co jeszcze powinniśmy zrobić. Wersja nieoficjalna jest taka, że nie było, nie ma i nie będzie pieniędzy na rozszerzenie, a PFRON będzie finansować tylko to co już finansuje i nic nowego.
Budżet
W 2000 roku był wzrost nominalny, o poziom inflacji, w 2001 już nawet nie, i to był dla nas ciężki rok, a w 2002 dostaniemy dokładnie tyle samo. Od dwóch lat budżet nałęczowskich WTZ wynosi 211 tysięcy złotych, z czego 140 tys. to płace i pochodne dla dziewięciu zatrudnionych osób. I tak u mnie instruktor zarabia 200 złotych mniej, niż w dużym WTZ. - mówi Liesbeth van Leenven - Jaremek - Okazjonalnie, w razie nagłych wydatków, wspiera nas finansowo firma Resta. Nie płacimy też czynszu za budynek (własność Resty), nie utrzymujemy ogrodu.
Co zarobię, to...
Pieniądze, które WTZ sama zarabia (jak np. ze sprzedaży rękodzieł uczestników na kiermaszach) to kropla w morzu potrzeb. Te bardzo niewielkie sumy i tak muszą być wydane na ściśle określone cele czyli "uczestnictwo w życiu społecznym": wycieczki, basen itp. Dużą część z tych "własnych" pieniędzy WTZ wydaje na zwrot kosztów dojazdu uczestnikom. Na bilety przeznaczane były tez zyski z ksero - niestety, kiedy się zepsuło, długo nie było pieniędzy na naprawę, i zanim ksero zostało w końcu naprawione ludzie się odzwyczaili z korzystania z usług w tym punkcie.
Ciężka sytuacja finansowa, w jakiej od ponad dwóch lat znajdują się nałęczowskie warsztaty, zaczyna dotyczyć wszystkich warsztatów, także tych większych. Dzień przed naszą rozmową odbyło się spotkanie kierowników WTZ-ów z regionu lubelskiego. Rok wcześniej tylko ja narzekałam - mówi pani van Leenven-Jaremek - teraz już wszyscy.
PW