W uroczystości wzięło udział około 30 mieszkańców Paulinowa w tym przedstawiciele Rady Sołeckiej. Obecna była również żona Antoniego Kisielewskiego, Władysława Kisielewska, która zabrała głos i mimo sędziwego wieku oraz silnych emocji powiedziała zebranym kilka słów odnoszących się do tego ważnego dla niej wydarzenia.
Miło nam odnotować ten dowód szacunku i pamięci dla poległych ze strony społeczności Paulinowa. 26 sierpnia przy krzyżu w Paulinowie stanął postument z tablicą upamietniającą trzech mieszkańców tej maleńkiej miejscowości, którzy polegli za Polskę.
Tablicę postawił Witold Kisielewski, od dawna zajmujący się historią Paulinowa (a także kolekcjoner - głównie starych map i starych narzędzi wiejskich, fotograf i rzeźbiarz).
"Od paru lat mi to chodziło po głowie... Temat pojawiał się na spotkaniach rodzinnych i towarzyskich. Dwóch mieszkańców Paulinowa poszło na wojnę jako ochotnicy 1918 roku, trzeci, brat mojego ojca, poszedł na wojnę 1939. Żaden z nich nie wrócił. Trzeba tych ludzi upamietnić a wiedziałem, że nie ma się co oglądać na żaden urząd."
Witold Kisielewski wyrył na tablicy trzy nazwiska żołnierzy z Paulinowa:
- Władysław Cybulski
- Antoni Olendzki (obaj zginęli między 1918 a 1920 rokiem - ufundowana w 1926 upamietniajaca ich tablica, szczęśliwie niezauważona przez władze komunistyczne do tej pory wisi w kościele w Wąwolnicy)
- Antoni Kisielewski - walczył w 28 Pułku Artylerii Lekkiej, został ranny 9 września 1939 roku, zmarł 6 października 1939 roku w szpitalu w Skierniewicach.
Daleko od ratusza...
Zainspirowani efektem działań pana Kisielewskiego postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej innym, istniejącym od dawna pomnikom na terenie północnej, bardziej oddalonej od ratusza części gminy.
I tak w stosunkowo dobrym stanie jest pomnik w Piotrowicach - około 10 lat temu wyremontowany. Wzmocniono wtedy postument (pomnik osuwał się ze skarpy). Pomnik postawiono ku czci poległych w okresie walk o niepodległość u progu II Rzeczypospolitej.
Kolejny pomnik w miejscowości Bronice - w fatalnym stanie, uszkadzany spadającymi na niego gałęziami, z ledwo dającymi się odczytać napisami:
od frontu :
"POLEGŁYM W WALKACH ZA OJCZYZNĘ POD WODZĄ JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO 1914 -1920 ZWIĄZEK STRZELECKI 1932"
z lewej strony :
"POLEGLI MIESZKAŃCY WSI BRONICE
STANISŁAW DRĄG
ANDRZEJ FIGIEL
JULIAN KOZAK"
Z kolei na maleńkim cmentarzu ofiar I i II wojny światowej w Drzewcach coraz bardziej pogarsza sie stan grobu 18-letniego żolnierza Armii Krajowej z Warszawy, Witolda Wiszniewskiego, który zginął uciekając z transportu do Majdanka. Grób jeszcze nigdy dotąd nie był tak zaniedbany, a tuż obok niego powstaje mini-wysypisko śmieci.
Trochę przykro, że władze gminy, która wydaje miliony na nowe szosy nie potrafią wysupłać kilku tysięcy, by zadbać o pomniki... No cóż - polegli nie zagłosują....
Obóz przejsciowy w Strzelcach
Na terenie naszej gminy są też miejsca męczęstwa i śmierci osób spoza naszego regionu i kraju. Taki miejscem, gdzie ginęli najpierw jeńcy - żołnierze Armii Czerwonej, a potem Żydzi jest wieś Strzelce, gdzie Niemcy utworzyli obóz przejsciowy. O obozie pisze w swojej pracy "Stalag 359" Artur Podgórski:
"Jeden z pierwszych transportów jeńców radzieckich skierowanych do Stalagu 359 do Poniatowej, przywieziono do Nałęczowa, pod eskortą LSB 709 w dniu 1 listopada 1941 roku koleją, z rozwiązywanego Stalagu w Białej Podlaskiej. Niedaleko stacji kolejowej Nałeczów, w odległości około 1,5 km, we wsi Strzelce, zbudowano 4 drewniane baraki i stajnie. Stworzono przejściowy obóz (Dulag) dla mniejszych transportów jenieckich,- do 1000 jeńców - przybywających do Stalagu w Poniatowej i Annopola. Podczas marszu do Strzelc strażnicy bili jeńców kolbami karabinów a słabszych którzy nie mieli sił iść, zabijali. Transporty przyjeżdżały przeważnie wieczorem lub w nocy. Każdego dnia z miasta Nałeczów do Strzelc przychodzili na służbę żołnierze LSB 709. Wpychali jeńców siłą do stajni i dwóch baraków; kiedy następnego dnia maszerowali do Poniatowej, w barakach pozostawało wiele ciał zmarłych w nocy żołnierzy. Mieszkańcy wsi Strzelce musieli wynieść zwłoki i zakopać. Niemcy pozostawili w Strzelcach grupę około 100 jeńców która pracowała na stacji kolejowej w Nałeczowie przy wyładunku warzyw i owoców do Zagłoby. Większe i bardziej zorganizowane grupy jeńców, prowadzono bezpośrednio do Poniatowej, bez możliwości odpoczynku i noclegu w Strzelcach."
Po wymordowaniu lub wywiezieniu jeńców sowieckich do innych stalagów, w obozie w Poniatowej Niemcy trzymali Żydów - transportując ich tą samą drogą i traktując tak samo okrutnie.