Piszę o tym obszernie w wywiadzie. Od paru lat prowadzę działalność gospodarczą w oparciu o trzy kilkunastohektarowe gospodarstwa, w tym jedno w centrum Poleskiego Parku Narodowego. To drugie, mniejsze, ale za to ze stuletnim domem z bali dobrze zakonserwowanym, na Roztoczu, niedaleko Zwierzyńca jest miejscem spotkań wielu ludzi sztuki i kultury, nie tylko z Lublina. Opiekują się nim także osoby, do których pasuje określenie arbiter elegantiarum. Ostatnio zbudowałem na hektarowej działce nowe duże siedlisko z zapleczem gospodarczym w lasach Kozłowieckich, co do którego jeszcze nie mamy bliżej sprecyzowanych planów, ale zapewne dołączymy je do naszych kwater agroturystycznych. Należę do tych szczęśliwców, którzy nie muszą już pracować dla kogoś. Pracuję dla siebie, choć jest to także bardzo ciężka praca, wymagająca wielu wyrzeczeń. Prowadzenie pensjonatu wymaga czasu i zabiegów, zwłaszcza, że ciągle rozbudowujemy swoją główną siedzibę. Podjęliśmy starania, by zbudować drugi duży obiekt, choć ten istniejący też jest duży, (320 mkw. trzy kondygnacje) a także nowe zaplecze gospodarcze, uzyskaliśmy odpowiednie pozwolenia i zgromadziliśmy środki, część z funduszy unijnych, z których już teraz korzystamy. We współpracy z zarządem Parku Narodowego prowadzimy intensywną ochronę żółwia błotnego, którego liczne siedliska są na terenie posiadłości. Pewną formą inwestowania jest działalność także w innej sferze, ale chyba to nie jest właściwe miejsce na omawianie moich inwestycji. Mój syn jest zawodowym maklerem giełdowym i raczej potrafimy wspólnie zainwestować oszczędności, by pracowały kapitałowo. Udało mi się po powrocie z USA uzyskać taki status życia, by praca była jednocześnie realizowaniem pasji życiowych. Niekoniecznie trzeba pracować na tzw. etacie, by realizować swoje pasje. Pisałem w wywiadzie, że ten etap pracy najemnej mam już za sobą, teraz chciałem pracować dla innych. Ja już się „nazarabiałem” i mam pomyślną sytuację materialną, na tyle, że mogę pomagać innym, także z Nałęczowa. Ostatnio była u mnie rodzina spod Nałęczowa na tygodniowym pobycie w ramach pomocy i rekreacji z niepełnosprawnym dzieckiem. Uprzedzam też pytania o mój dom w Nałęczowie, który w tej chwili od paru lat nie jest moją własnością, ale jestem zaprzyjaźniony z ludźmi, którzy obecnie w nim mieszkają, tworzymy właściwie rodzinę i często w nim przebywam, chociażby z tej racji, że od czterech lat prowadzę Stowarzyszenie Jutro Nałęczów.
Czy jest Pan nadal właścicielem dwóch gospodarstw agroturystycznych na Polesiu i Roztoczu?
Oczywiście, także dużej działki rolnej pod Nałęczowem, którą w części zamierzam wykorzystać po wygranych wyborach. Wiążę z nią określone plany inwestycyjne. Są wydane warunki zagospodarowania. Także działki inwestycyjnej znacznej wartości na Kujawach, także jeszcze paru innych nieruchomości i poprzestańmy na tym, bo wprawia mnie Pani w zakłopotanie. Jestem zażenowany, że muszę mówić o moich nieruchomościach i czynię to z oporami.
Jest Pan doktorem teatrologii KUL, wielokrotnie był Pan prelegentem na różnych konferencjach naukowych, a także ich organizatorem lub współorganizatorem. Jak rozwija się Pana kariera naukowa, słyszałam, że pisze Pan pracę habilitacyjną?
Moje wykształcenie ma charakter interdyscyplinarny. Nie ma nic zdrożnego w fakcie moich zainteresowań humanistycznych. Nie dodała Pani, że mam również MBA z ekonomii i to uzyskanego wtedy, kiedy było o niego trudno i przechodziło się specjalistyczne szkolenie i testy. Skończyłem także specjalistyczne studia podyplomowe Business Planning gruntownie przygotowujące do zadań strategicznych w firmie. Dyplom amerykańskiej uczelni daje rękojmię, że potrafię poruszać się w środowisku biznesowym. Przed moim trzecim wyjazdem do USA przez parę lat prowadziłem własną spółkę, która zajmowała się doradzaniem biznesowym wielu firmom. Pisaliśmy biznes plany i plany marketingowe. Współpracowałem z wieloma podmiotami gospodarczymi, stąd moja znajomość zagadnień prowadzenia biznesu. Koronnym moim dziełem jest wprowadzeniem norm ISO w pierwszym zakładzie na Lubelszczyźnie, który potem wspaniale się rozwijał. Dużym wyzwaniem, niestety później zmarnowanym przez moich następców, było przekształcenie upadającej spółdzielni w spółkę akcyjną. Byłem autorem całego procesu restrukturyzacyjnego, począwszy od znalezienia inwestorów strategicznych po wycenę aportu do spółki, a później całej machiny uruchamiającej firmę. A moje inicjatywy rolne wiążą się z tym, że parę lat pracowałem w spółce notowanej na giełdzie i jako dyrektor dwóch oddziałów prowadziłem działalność w obszarze rolnym, skupu, sprzedaży, także materiału siewnego, produkcji roślinnej i paszowej. Zarządzałem wieloosobowym zespołem ludzi. Przydała się wtedy znajomość literatury czy psychologii. To szalenie ułatwia pracę z ludźmi. W Stanach jest normą, że w ciągu życia pracujemy w bardzo różnych środowiskach i jesteśmy zmuszeni do zmiany nie tylko zawodu, ale i wykształcenia, czasami bardzo odmiennego od tego pierwotnie wyuczonego. U mnie jest chyba podobnie, choć cenię sobie moją wiedzę humanistyczną, bo wtedy paleta barw życia jest pełniejsza. Co do habilitacji, to długi proces, na razie w wolnych chwilach piszę monografię, choć moja współpraca z moją katedrą w KUL ostatnio nabiera rumieńców. 14 listopada uczestniczę w kolejnym wielkim wydarzeniu Katedry, ale to nie wiążę się z wyborami. Ale to chyba dobrze, jeśli ktoś czyta Cortazara pisze biznes plany i rozmawia w języku Szekspira?
Zbulwersował Pana fakt podwyżki dla burmistrza przyznanej większością głosów radnych i na wniosek radnych. Za podwyżką głosowali też radni z Pana komitetu wyborczego: Ryszard Sałęga i Jan Górski. Czy wie Pan, że to właśnie radni decydują o wynagrodzeniu burmistrza, a także o wysokości wszelkich podatków lokalnych i gruntowych, a burmistrzowi powierza się jedynie wykonanie uchwał Rady Miejskiej.
Na temat podwyżki pisałem w wywiadzie, więc nie będę tego powtarzał tutaj, dodam jedynie, że moi Radni mają swobodę decydowania i raczej nie ja jestem ich konsultantem, raczej odwrotnie. Jeszcze takiej władzy nie mam! A z tą Radą to wybieg. Zawsze tłumaczy się niewygodne dla siebie fakty: tak, no to przecież Rada, nie ja...Tymczasem jest odwrotnie impuls wychodzi od Burmistrza. Gdyby podwyżki nie chciał nikt na siłę by mu jej nie dawał.
Dlaczego pisze Pan o kwestii rozwiązania Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej? Skąd to stwierdzenie, obawy, że MZGKiM może być rozwiązany?
W poprzedniej kampanii używano przeciwko mnie takiego argumentu, że rozwiążę zakład, więc teraz uprzedzam ewentualne pomówienia, że nic takiego nie planuję, wręcz odwrotnie. W związku z moimi zainteresowaniami inwestycjami w regionie na pewno przybędzie nowych miejsc pracy, wzrosną zarobki, także w tym zakładzie. Jak już jesteśmy przy temacie zamykania: nie zamknę też żadnej ze szkół, natomiast nie jestem tego pewien po panu Ćwieku. W sytuacji braku inwestycji prorozwojowych i prozatrudnieniowych wkrótce na pewno zapadnie decyzja o zamknięciu innych szkół. Ja na pewno takich kroków nie będę podejmował i odradzam to panu Ćwiekowi.
Jaką złą passę Nałęczowa chce Pan przełamać?
Powiem tutaj tylko o dwóch sprawach, a jest ich więcej: Nieprawda, że rankingi klasyfikują nas w czołówce polskich gmin. W rankingu Wspólnoty, na który również powołuje się burmistrz, więc źródło miarodajne, zajmujemy 410 pozycję. Na Lubelszczyźnie lepsi są od nas: Cyców (19 miejsce), Niedrzwica Duża (24), Uścimów (27), Markuszów (77), Wilkołaz (79), dalej: Mircze, Puchaczów, Jastków, Łęczna gmina, Hrubieszów, Niemce, Firlej, Konopnica, Zakrzówek, Ostrówek, Kurów, Wojciechów, Włodawa, Borzechów, Niedźwiada, Milejów, Wólka Lubelska, Ruda Huta, i wiele innych lubelskich gmin. Nieprawdą jest, że gmina się rozwija. W sytuacji braku obwodnicy, braku planu zagospodarowania przestrzennego, (co pozwala na takie idiotyczne decyzje jak zgoda na budowę bloków w centrum starego osiedla, braku zagospodarowania budynku MSW, braku programu dla emerytów i naszych młodych mieszkańców, odstąpienia od budowy term mimo przyznanej potężnej dotacji unijnej systematycznego realizowania planu zamykania szkół, zaniedbania naszych wsi, robienia zbędnej kosztownej dekoracji centrum, pilną potrzebą jest zbudowanie ambitnego programu integrującego wszystkie środowiska. Takim programem jest Mój Twój i Nasz Nałęczów. Można go otrzymać w siedzibie Stowarzyszenia „Jutro Nałęczów” Lipowa 4/7 lub pod tel. 791754570. Jest to katalog kilkudziesięciu decyzji, których realizacja uczyni z regionu jedno z najlepszych miejsc do życia i inwestowania. Mają Państwo wybór: stagnacja albo rzeczywisty rozwój. Ja gwarantuję rozwój. Formą umowy między nami jest właśnie ten program.
Napisał Pan w druku wyborczym, że „jeśli zrealizuje się to, co zamierzone jest w planach aktualnego samorządu to Nałęczów czeka zagłada”. Więc, jeżeli zostanie Pan burmistrzem Nałęczowa to, czy będzie Pan realizował działania w ramach strategii Lubelskiego Obszaru Funkcjonalnego (LOF) i innych projektów międzygminnych przygotowanych pod kątem pozyskiwania funduszy na lata 2015-2020?
To wypowiedź wyrwana z kontekstu. Czeka nas zagłada, bo jeśli dokona się kolejnej tzw. rewitalizacji pozostałych terenów, w tym doliny starorzeczy rzek, zasypie i osuszy łąki, wytnie następnych kilkaset drzew to mamy po klimacie nałęczowskim. Podam przykład mojego odmiennego myślenia. Słyszałem, że drzewa w alei Lipowej, zwłaszcza te, które rosną w pasie drogowym są do wycięcia, bo zagrażają pojazdom, więc je prawdopodobne wytną. W mojej koncepcji, te drzewa nie tylko zostaną, ale zajmiemy się ich leczeniem i to one będą główną ozdobą deptaku, bowiem od Ludowca do końca i w dół będzie deptak, a ruch kołowy wyprowadzę poza Nałęczów, nową obwodnicą, którą na pewno uda mi się rozpocząć do roku wygaśnięcia warunkowej zgody Ministerstwa Zdrowia utrzymania przez Nałęczów statusu uzdrowiska. Natomiast w kwestii pozyskiwania funduszy będzie prowadzona agresywna strategia własna gminy, tak, by uzyskać najwięcej na najważniejsze zadania prorozwojowe naszego regionu. Zamierzamy być liderem całego regionu w rozwoju i w uzyskiwaniu środków na inwestycje, nie zamierzamy być natomiast liderem w dekoracji własnego centrum miasta, bo tu już laury zostały przyznane.
Projekt każdej inwestycji na terenie objętym ochroną konserwatorską – również w przypadku wykpiwanego przez Pana szaletu miejskiego, targowiska, czy rewitalizacji centrum – uzgadnia się z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków. I to Pani konserwator – obecnie Halina Landecka ostatecznie decyduje o estetyce architektury naszego kurortu, o wielu detalach choćby np. jaki rodzaj kamienia ma być położony na chodnikach, murkach, jak mają wyglądać poręcze przy schodach. Zdaje sobie Pan sprawę z tej zależności od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków?
Błąd! Pani Landecka nie decyduje o estetyce architektury naszego kurortu! Decydują ludzie z Nałęczowa, a to, że szalet jest w środku przestrzeni miejskiego parku, koncentruje na sobie niepotrzebną uwagę to zasługa burmistrza. Pytań jest wiele, także kto jest autorem tej plątaniny alejek? Czyja jest ta cała architektura? Kto jest ich autorem? A targowisko świeci pustakami, mimo małych opłat? Czy nie dziwi Panią, że coś tu nie tak od samego początku? Pisałem o tym wcześniej, nam potrzebna jest duża spółka handlująca naszą zdrową żywnością z naszych okolic i ja ją powołam i zorganizuję. Damy pewną przestrzeń dla działań niekonwencjonalnych i przynoszących duże profity dla naszych rolników i dla miasta. Czy widziała Pani targowiska w tzw. świecie? One są zwyczajne, bo nie półki powinny być ładne, ale towar na tych półach!
Pana kandydaturę na burmistrza Nałęczowa i Pana program popiera europoseł Krzysztof Hetman, który 14 listopada 2013 r. podczas uroczystości otwarcia oczyszczalni – wówczas jako Marszałek Województwa Lubelskiego, chwalił realizację tej strategicznej dla Nałęczowa i Lubelszczyzny inwestycji – modernizacji i rozbudowy oczyszczalni ścieków, a Pan w materiałach wyborczych deprecjonuje jej wartość i rangę. Widzę tu sprzeczność.
Nie ma. Pan europoseł Krzysztof Hetman po zapoznaniu się z moim programem Mój, Twój i Nasz Nałęczów wyraził pełne i zdecydowane poparcie i pomoc w realizacji tych planów. Wiele punktów jest zbieżnych i wynika z tej strategii, także przywołana modernizacja oczyszczalni. Na przykładzie modernizacji oczyszczalni podkreślam różnicę jaka dzieli mnie z Panem Ćwiekiem. Każdy burmistrz jest od tego, by dbał o infrastrukturę miasta i gminy. Za to dostaje pieniądze i tak jest z oczyszczalnią. Super, że powstała, Marszałek dał na nią kilkadziesiąt milionów, ale już te akcje bilbordowe, festyny, nagrody... przesada i fanfaronada. W ogóle ta władza ma tendencję, do przesady w propagandzie, natomiast nie powstała tutaj żadna inicjatywa gospodarcza. Widzi gdzieś je Pani? Powstały jakieś spółki miejskie? Czy z faktu, że jesteśmy miastem partnerskim wynikła jakaś wspólna inicjatywa na forum Europy? Wyjaśniam to w swoim wywiadzie z dr Mędzelowskim, że w moim rozumieniu modernizacja oczyszczalni, budowa chodników, budowa dróg i innych działań w sferze infrastruktury należy do podstawowych obowiązków burmistrzów i wójtów. To są działania jeszcze właściwe pojmowaniu roli samorządów z końca ubiegłego wieku. Lata drugiej dekady XXI wieku charakteryzują się znacznym skomplikowaniem materii zarządzania takimi organizmami jak gmina. Mówił o tym także prezes Jarosław Kaczyński, jeszcze w tamtej kampanii. Rola samorządów się zmienia, to samorządy powinny być inicjatorami wielu gospodarczych przedsięwzięć, trzeba tu sprowadzić nowych inwestorów, przygotować dla nich grunt pod nowe projekty, umieć je wpisać do miejscowej tradycji gospodarowania w tak unikalnej przestrzeni. Ja sprowadzam tylko te festyny z kiełbaskami do właściwego poziomu. Jak ktoś bierze tak dużą pensję, to musi coś robić, przynajmniej pilnować miejskiej infrastruktury. Ponadto samo przyznanie dotacji to dzieło wielu osób, jeszcze za kadencji poprzednika. Jeszcze raz: sama oczyszczalnia jest bardzo dobrą poprawą infrastruktury miasta, natomiast ta cała otoczka wokół niej jest zbędna i w jakiejś mierze ośmieszająca urząd.
Dlaczego wybrał Pan kampanię negatywną jako metodę walki o stanowisko burmistrza Nałęczowa?
Tak sformowane pytanie, zwłaszcza w kontekście ostatnich 8 lat, budzi absmak. Przez wiele lat nikt tu w Nałęczowie nie zadawał niewygodnych pytań. Było bardzo głucho i teraz jak ktoś taki jak ja nie związany z żadnymi lokalnymi sitwami i rodzinnymi koneksjami, stawia takie proste i nieskomplikowane pytania, to budzi to sprzeciw. No jak to, nie wolno? A czyje jest to miasto? Nas wszystkich czy grupy ludzi? A może paru rodzin ze sobą skoligaconych i dyktujących zwyczaje wyborcze większości, teraz także i inne, o czym w mojej gazetce. Ja nie muszę zostać burmistrzem, choć chcę, stąd moja dociekliwość i zwyczajna odwaga w pytaniach typu: dlaczego za publiczne pieniądze promuje się burmistrz na bilbordach przy okazji rewitalizacji? Ile to kosztuje? Taka kilkunastometrowa alejka bilbordowa. Jeszcze tego nie mieliśmy w Nałęczowie? Przecież wystarczyłoby tablicę z cyframi i dotacjami unijnymi, tak jak to się zwyczajowo robi w wielu miastach Polski. A za oszczędzone pieniądze przeznaczyć na inny cel. Dlaczego rozebrano stary dwór modrzewiowy w Sadurkach? Kto go zabrał? Dlaczego do tej pory nie ma planu zagospodarowania przestrzennego? I nikt mi nie wmówi, że zakup 43-arowej działki pod transformatorem za 450 tys. złotych jest sukcesem. Po co postawiono w centrum starego osiedla nowe bloki, czy wzięto pod uwagę interes tych mieszkańców z tych bloków z tyłu nowej inwestycji? Czy stawianie takich pytań jest negatywną kampanią? Ubiegam się o urząd publiczny i mam prawo pytać? To jest zwykła ciekawość kandydata. Nieśmiało przypominam, że autorem najbrutalniejszej kampanii w najnowszej historii Nałęczowa nie jestem ja, a ktoś inny. Kto? Czy pamięta Pani kampanię sprzed 8 lat? Co się wtedy działo? Co wyrabiano z panem Wójcikiem? Do jakich rzeczy się posuwano? Ja jestem człowiekiem czynu i nie interesują mnie sprawy prywatne moich konkurentów, tak jak - widzę - interesują Panią moje sprawy finansowe, prywatne. Jestem chyba niewygodny komuś, skoro nawet napisano i opublikowano anonimowy paszkwil na mój temat, mimo, iż nie piastuję żadnego urzędu publicznego, nie pobieram pieniędzy z nałęczowskiego budżetu, a moje stowarzyszenie nie jest na garnuszku urzędu, a utrzymuje się z innych źródeł. Kategorycznie też sprzeciwiam się stwierdzeniu Pani, że to jest walka o stanowisko burmistrza! Tak to jest walka, ale walka o Nałęczów! Wszystkie moje działania podporządkowane są realizacji programu rozwoju naszego regionu. Nikt do tej pory nie napisał dla Nałęczowa tak dużego i spójnego programu, wydaliśmy go w formie broszury, został zrecenzowany przez znawców tej problematyki. Powstał Komitet Honorowy grupujący wielu mądrych ludzi z obszaru całej Polski. Ubiegam się o stanowisko burmistrza, by mieć lepsze narzędzie poprawy warunków życia mieszkańców, nie walczę o to stanowisko dla siebie. To jest sprzeczne z moją filozofią życia i w jakiś sposób odebrałem to jak policzek w twarz. Nigdy nie miałem ambicji walki o coś dla siebie. W ogóle to są pojęcia nieprzystające do mojego działania, bo zakładają poziom agresji, której nie mam w sobie. To, co mam to silną wolę wprowadzenia zmian na miarę XXI wieku. A o tym nie decyduje chodnik wybudowany rzutem na taśmę w przeddzień wyborów, ale zbudowanie silnego zaplecza ekonomicznego. Potrzeba do tego także i zwykłej wrażliwości, by w technokratycznym świecie nie zagubić podstawowych ludzkich odruchów. I w tej kwestii nie zawiodę, bo nie interesuje mnie pomnażanie majątku, a służba drugiemu człowiekowi. Dałem tego dowód przez ostatnie cztery lata organizując 7 zbiórek żywności, sprowadzając pomoc unijną. Wiem,że to mało, ale jako prezes Stowarzyszenia tylko tak mogłem pomóc. Teraz otwiera się możliwość pomocy w zupełnie innej skali. I jestem do tego przygotowany, by temu wyzwaniu sprostać. W tej chwili mam najlepsze przygotowanie merytoryczne i najskuteczniej zbudowane zaplecze gospodarcze, by móc przełamać złą passę Nałęczowa. Tu nie chodzi o naprawienie chodnika czy wymianę kostki, tu chodzi o pracę dla setek mieszkańców i zbudowanie silnej marki mogącej konkurować na europejskim rynku. I przykład ostatni, ale w jakiejś mierze symboliczny. Moglibyśmy konkurować na takim rynku odrestaurowanym dworem w Sadurkach, ale konkurowanie na takim rynku galeryjką powstałą w miejscu rozebranego dworku zakrawać może o śmieszność. Nie zdążyłem go uratować, tak jak nie zdążyłem uratować Osłody. Za to przepraszam, także tych którzy to budowali, a którzy odeszli dawno i spoczywają na naszym cmentarzu. To także klęska lokalnej społeczności, że godzi się na taki scenariusz dewastacji swojego dziedzictwa. Dlatego mówię prosto, jasno i dobitnie.
Pytała Bogumiła Wartacz
--------
Kandydat na burmistrza Nałęczowa - dr Andrzej Mazierski zgodził się odpowiedzieć na powyższe pytania pod warunkiem, że w jakikolwiek sposób nie będę ingerowała w jego odpowiedzi i przeznaczę na ten tekst 4 strony w "Gazecie Nałęczowskiej". Musiałam to potwierdzić na piśmie.
W związku z tym, że nie udało się mi wydać gazety przed wyborami, poinformowałam pana A.Mazierskiego, że zamieszczę tekst na stronie internetowej mojej gazety. By nie być posądzoną o "cenzurowanie", powstrzymując się od komentarza na gorąco, zamieściłam cały ten autoryzowany tekst.
W związku z tym, że nie miałam możliwości zaprzeczenia, czy dopytania o pewne kwestie wkrótce przedstawię niezbędny komentarz do tej quasi-rozmowy.