Cała impreza miała charakter sportowy, (ocierając się miejscami o sporty ekstremalne) a bawiło się na niej, na oko (naszego wysłannika) jakieś dwa-trzy tysiące ludzi.
Wczesnym popołudniem rozpoczął się pierwszy otwarty turniej siatkówki plażowej, w którym wzięło udział osiem drużyn, i trzeba przyznać, ze mecze stały na wysokim poziomie. (Zdaje się, ze "nacięli" się przybyli z Lublina gracze spodziewający się łatwego łupu). W turnieju zwyciężyli Łukasz i Przemek Chruściccy, którzy w finale pokonali parę Orlik - Depta 2:0.
Na turnieju, poza oglądaniem meczów, można było samemu zająć się sportem (?) także tym z gatunków nieco militarnych; można było postrzelać z wiatrówki (pistolet i strzelba), łuku (tu żadnemu z amatorów trafić w siebie się nie udało, ale otrzeć i posiniaczyć sobie rękę - jak najbardziej. Okazuje się że to nie takie proste). Można też było postrzelać sobie kulkami z farbą. Konkurs strzelecki miał nieco dziwną nazwę; "O jabłko Robin Hooda" za to nagroda była swojska: "0,75 l pewnego płynu". Niestety, specjalny wysłannik Gazety Nałęczowskiej nie mógł przekonać się organoleptycznie, co też to może być za płyn i wrócił do domu trzeźwy.*
Było też jeszcze kilka "pozycji" sportowych, wśród nich zawody drużyn na nartach wieloosobowych i przeciąganie liny. Kto nie chciał strzelać ani przeciągać mógł sobie jeszcze pośpiewać (karaoke) i potańczyć na dyskotece. Było też co jeść i czym popić. I nasz wysłannik tam był i piwo pił i prosi o więcej takich imprez.**
Nasz Wysłannik
*szkolenie redakcji w strzelaniu jest planowane w niedalekiej przyszłości.
** przypominamy, że studentom wakacje kończą się 1 października...