Dwugodzinny koncert okazał się za krótki. Były bisy, wspólne śpiewanie, co odważniejsi tańczyli. Jeszcze pamiątkowa fotka... Ulotne są takie momenty, dźwięk wybrzmi, ale zostaje radość, że na żywo można było posłuchać ulubionej piosenki. Moja – „Ona jest ze snu”...