O ile sympatycznie jest zobaczyć "Plastyk" i to, co się tam dzieje, rowery zakręconego p. Józefa Majewskiego, utalentowanego Marcina Pietrasa. O tyle zastanawia wykorzystywanie telewizji do próby załagodzenia rodzinnych waśni.
Przekaz medialny to potęga. Często, gdy ludzie sobie nie radzą z problemami np. z: rodziną, sąsiadami, urzędem, szukają pomocy w mediach, licząc, że te pomogą im, rozwiążą, ułatwią. Różowy samochód dociera tam, gdzie na co dzień nie jest za różowo. Swoisty Big Brother. I próba obiektywnej oceny kto jest ofiarą, a kto "katem"? Role grane przed kamerą, a role grane, gdy różowy pojazd w popłochu odjechał. Rodzinne piekiełko trwające latami, na które pracownicy nałęczowskiego MOPSu nie znaleźli dotąd sposobu, ujrzała cała Polska. Zastanawiam się tylko, czy to pomoże, czy zaszkodzi mimowolnym bohaterom tego programu?
Faktem jest, że nie jest tak różowo, jak na pozór nam wydaje się. W wielu rodzinach dzieje się zapewne jakiś cichy dramat. Czy jest ktoś w stanie pomagać skutecznie skonfliktowanym rodzinom? Czy pozostaje ucieczka, po nie skutecznej mediacji. Oby rodzinie z Bronic odtąd żyło się lepiej, by patrzyli na świat i na swoich bliskich przez różowe okulary.
Czy jest to możliwe?