Był sobotni
mglisty poranek
Godzina 8,56
Dziesiątego kwietnia
Roku 2010
Pod Smoleńskiem
Nad lotniskiem Siewiernyj
Nad chmurami
Pod niebem smoleńskim
Długo krążył TU-154M
Z polskim prezydentem
I prawie setką wybranych
Na służbie ojczyźnie i historii
Mieli oddać hołd oficerom
Zdawało się
Że tak witają
Tysiące zamordowanych rodaków
Spoczywających nieopodal
W Lesie Katyńskim
I oczekujących już siedemdziesiąt lat
Na prawdę o nich
Niestety...
Było to ostatnie pożegnanie
Ze światem żywych
Kiedy samolot zniżył lot
Nagle wśród drzew
Uderzył o ziemię
I spłonął we mgle
Ocalały tylko
Ich dusze
Które z ogniem i dymem
Uniosły się do nieba
Wieniec pamięci
Dla ofiar Katynia
I czarne skrzynki
Czy był to plan Boży
Błąd pilota
Usterka maszyny
Czy zawinił ktoś z ziemi
Tylko Bóg jeden wie
Niech pamięć o nich
Pozostanie na wieki