Napisane przez  Stefan Butryn
22
Sty
2014

O Klubie Plastyków i Lucjanie Lewandowskim

Dokładnie czterdzieści lat temu w Nałęczowie znalazło się kilkoro absolwentów szkół plastycznych i kilku plastyków amatorów, którzy postanowili zorganizować się i utworzyć nałęczowski Klub Plastyków. Maria Buczkowska, która malowała obrazy olejne i akwarelowe pejzaże, cieszące się uznaniem kuracjuszy.

Piękne figurki i świątki rysował i rzeźbił Jan Koziej. Jerzy Michał Sołdek rysował i malował ciekawe kompozycje i pejzaże, choć nie był absolwentem szkoły plastycznej. Emilia Janicka, też bez żadnego wykształcenia plastycznego, malowała piękne bzy, irysy, lilie. Amator Bogusław Szarek rzeźbił figury w drewnie i węglu – zachwycały oryginalnością. Bogusława Woś (Gałat), absolwentka Liceum Plastycznego w Lublinie, malowała pejzaże, kwiaty i wycinała z kolorowych papierów ludowe wycinanki. Janusz Rejmak z Cynkowa, amator, rzeźbił świątki, podobnie Eugeniusz Borkowski. Zaś Tomasz Koziej malował olejne portrety, pejzaże. Również ja, absolwent Plastyka, należałem do tego klubu. Malowałem pejzaże z Chatą Żeromskiego, rzeźbiłem w drewnie postacie, płaskorzeźby portretowe, tace z motywami roślinnymi. Najstarszy z nas – Andrzej Skalski, dawny uczeń Jana Żylskiego, rzeźbił przepiękne tace, kałamarze i pudełka (kasety).

Nasz klub organizował ciekawe wystawy prac w Domu Kultury, w kawiarni „Ewelina”, w podziemiach siedziby ówczesnej Miejskiej Rady Narodowej (budynek UM). Cieszyły się dużym zainteresowaniem i uznaniem zwiedzających – mieszkańców Nałęczowa i kuracjuszy.

Na jednej z klubowych wystaw zaprezentowaliśmy malarstwo nieżyjącego już poznańskiego malarza Lucjana Lewandowskiego, który studiował malarstwo w Paryżu. Malował olejno znakomite pejzaże i portrety. Pojawił się w Nałęczowie w 1952 r., pracował tu w Państwowym Liceum Technik Plastycznych. Przez rok uczył mnie rysunku i malarstwa.

Zamieszkał z żoną Jadwigą i córką Jolantą (na zdjęciu) w willi „Marianówka”. Był bardzo pobożny, chodził do kościoła, co nie było dobrze widziane w tamtych czasach. Świetnie uczył, mimo to został zwolniony z pracy oraz eksmitowany z mieszkania. Po tym fakcie zamieszkał w pensjonacie Kazimiery Oreszczyńskiej, położonym w dolnej części ul. 1 Maja, niedaleko młyna wodnego. Zatrudnił się w Liceum Ogólnokształcącym im. S. Żeromskiego, gdzie uczył języka niemieckiego i rysunków. Drogę do pracy miał pod górkę, a że był tęgi i kulał, to z trudem mu się szło. Po dwóch latach został zwolniony i przeniósł się do Biłgoraja, gdzie również uczył w szkole niemieckiego i rysunków. Jego rysunki miały osobliwy wdzięk, subtelna kreska, cienie i półcienie. Widać to zwłaszcza na rysunku przedstawiającym Ochronkę im. Adama Żeromskiego, czy widok z Jabłuszka na Dolinę Bystrej. Portrety olejne również miały dużą klasę. Zwłaszcza jego autoportret i portret żony. Co się z nimi stało po śmierci w 1964 r. chorującego na astmę malarza? Nie wiem. Jego żona też nie żyje. Córka mieszka w Domu Opieki koło Chełma.

Rysunki Lucjana Lewandowskiego, przedstawiające Ochronkę, pomnik Żeromskiego i sanatorium nad stawem w parku, umieściłem w albumie „Portrety i krajobrazy”, wydanym w 1978 r. przez Wydawnictwo Lubelskie.

(0 głosów)