Ale jak pisał w/w filozof wszystko zmienia się, jest w ruchu, przemija i przeistacza się. Żyjemy w rytmie biologicznym, naturalnym. Wiemy, że po mroźnej i śnieżnej zimie nadejdzie zieleń wiosny, potem lato... Wiemy, ale każdego dnia aura nas zaskakuje. Dopiero co klęliśmy zmrożone chodniki, jezdnię, ale przynajmniej dziur nie było, co najwyżej koleiny, bo śniegu było pod dostatkiem. Co niektórzy zamiast uprzątnąć "swoją działkę" - czyli chodnik przy posesji, czekali na słońce i wiosenne roztopy. Należy pochwalić tych, którzy na różne sposoby walczyli ze śniegiem, a to łopatą go - "metoda łopatologiczna", a to piachem, solą, popiołem - tyle, że nie ogniem i mieczem... Teraz śnieg błyskawicznie znika, amatorzy lepienia bałwanów tracą chyba ostatnią szansę w tym sezonie (miejmy nadzieję). Teraz problemem są gigantyczne ilości wody. Ulica H. Wiercieńskiego skądinąd mi znana, na pewnym odcinku zamieniła się w rwącą żółto-brunatną rzekę, której koryto wyznaczają krawężniki. Przebyć ją suchą nogą nie sposób. Chodnik jest, ale nie do końca ulicy. Może nowa rada zatroszczy się o mieszkańców tej ulicy. Latem brak chodnika tak nie przeszkadza, chociaż stwarza pozór bezpieczeństwa przed szybko mknącymi autami. Póki co, mieszkańcy tej ulicy idąc do pracy, szkoły, sklepu mają problem. Ale woda w końcu spłynie i zapomnimy o problemie do następnej "wielkiej wody".
Proponowałabym służbom porządkowym, czy "zalepiaczom" dziur w jezdniach, organizowanie wycieczek roboczych w czasie takiej "pogody" - choć przyznam, że mają teraz ręce pełne roboty. Wtedy łatwo stwierdzić, jak wypoziomować drogę, gdzie najlepiej będzie umiejscowić odpływ wody, gdzie są newralgiczne punkty, tereny grożące podtopieniem. Bo niestety mieszkańcy, których domostwa sąsiadują z rzeką Bystrą z niepokojem patrzą, jak niewinna rzeczka podpływa coraz bliżej ich budynków. A wokół parku i na łąkach wzdłuż rzeki tworzy się naturalny "Aqua park". Czy jesteśmy w stanie zabezpieczyć się przed "wielką wodą"? A może nam nic nie grozi, bo wody nie jest, aż tak dużo?
Problemem jak sądzę, są również istniejące w naszym mieście tzw. "wieczne kałuże". Charakteryzują się one tym, iż pojawiają się po każdym większym deszczu, a także podczas roztopów i nie mogą nijak zniknąć, z prostych powodów, bo mają uniemożliwiony odpływ. To zabawne, ale i żenująco- denerwujące mieszkańców, którym zafundowano nieopatrznie taką atrakcję. Kierowcy nóg nie zmoczą, ale mogą pieszemu zrobić przypadkiem prysznic. "Wieczne kałuże" spotkać można na tłumnie uczęszczanej przez dużych i małych ludzi ulicy B. Prusa, tuż przy skrzyżowaniu z ul. T. Kościuszki i E. Szelburg-Zarembiny, Także na wspomnianej już ul. Wiercieńskiego, o dziwo tuż u jej wylotu. Taką kałużę utrwaliła na ul. Kombatantów nowa inwestycja - ul. Słoneczna. Mogła być ona doskonałym odpływem dla wody gromadzącej się ustawicznie w ogromnej kałuży na ul. Kombatantów, mogła ale nie jest...
Przepraszam za sporą dawkę krytycyzmu, ale to, co przeszkadza wzbudza emocje... Może z czasem opadną one jak woda i wszystko minie na jakiś czas...
B. Miła.