I nie jest to wina służb sprzątających, które nie nadążają sprzątać, ani gości Nałęczowa, ale… trzeba przyznać uczciwie, mieszkańców, którzy po prostu nie dbają o czystość i estetykę swoich posesji. Wiem, gorzka to prawda! Usprawiedliwieniem zwykłego niechlujstwa wpływającego na wizerunek całości nadal pozostaje to, że np. akurat trwa budowa i chodnik jest tymczasowym placem budowy, albo działka jest akurat do sprzedania i nie wymaga sprzątnięcia, albo właściciel nie mieszka na stałe, albo prawdopodobnie ma inną koncepcję estetyki akceptującą śmieci. A dotyczy to zarówno mieszkańców, jak i instytucji.
Czasy realnego socjalizmu wypaczyły w nas Polakach pojęcie dobra wspólnego. To co wspólne, społeczne, to najczęściej państwowe, czyli niczyje, a idąc dalej „jeśli państwowe to niech państwo się tym zajmuje”. Dlatego niejednokrotnie można spotkać zadbaną posesję, przed którą na „państwowym” chodniku lub tuż za ogrodzeniem jest już inna rzeczywistość. W zestawieniu w tym zakresie o wiele lepiej wypada pobliska Wąwolnica, gdzie normalnym zjawiskiem jest sobotnie sprzątanie chodnika i ulicy przez mieszkańców.
Charakter i ranga Nałęczowa nie pozostawia tu wątpliwości. Miasteczko zdrowia, piękna i magicznego mikroklimatu, aby być wyjątkowym i atrakcyjnym, musi się wyróżniać czystością i estetyką.