Dwa lata temu spędzałam wakacje na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej (bardzo ciekawy i piękny rejon wspinaczkowy) tam po raz pierwszy zobaczyłam wspinających się ludzi, sama też próbowałam wspinać się po małych skałkach, ale bez ubezpieczenia w którymś momencie zrobiło się to niebezpieczne. Zupełnie przypadkiem udało mi się podłączyć do grupy wspinaczy i poczuć co to jest prawdziwa wspinaczka w wysokich skałach, w uprzęży ,z asekuracją; od tego czasu zwariowałam na tym punkcie.
Wspinam się od dwóch prawie trzech lat, przy czym moje rywalki wspinają się po 6-7 lat. Na treningi poświęcam 2,5 godziny trzy razy w tygodniu.
Na początku była rekreacja, nie myślałam o rywalizacji sportowej, sprawiało mi to ogromną frajdę. Poczułam, że to jest to! Po czterech miesiącach wzięłam udział w zawodach, które odbywały się w Lublinie. Zajęłam wtedy czwarte miejsce, co było dla mnie wielkim sukcesem. W wakacje pojechałam z klubem SKARPA LUBLIN na obóz wspinaczkowy. Po obozie trener zaproponował mi przejście do sekcji sportowej. Jest to zupełnie inna wspinaczka niż w rekreacji, treningi są bardziej męczące, dłuższe. Tam bardziej się rozwinęłam.
Zawsze jest takie ryzyko, mam jednak zaufaną osobę, z którą się wspinam od dwóch lat. Gdy asekuruje mnie ktoś inny czuję się bezpiecznie, ale nie tak komfortowo jak z Patrycją - moją przyjaciółką. We wspinaczce wzajemne zaufanie to podstawa.
Do tej pory na szczęście nie miałam żadnej poważnej kontuzji. Obtarcia, stłuczenia, odciski - normalka.
Jestem przyzwyczajona to tego widoku. Gdy wejdę na szczyt bardzo się cieszę. Najbardziej jestem zadowolona, gdy wejdę na górę startując w zawodach. Na początku trochę bałam się wysokości, ponieważ ściana na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie ma ponad 10 metrów, teraz jednak nie robi to na mnie takiego wrażenia.
Nie stosuję jakiejś specjalnej diety. Odżywiam się zdrowo, nie jem fast foodów. Słodycze jak najbardziej, ponieważ dają dużo energii, ale są tylko dodatkiem do normalnych posiłków.
W "Skarpie" spotkałam bardzo ciekawych ludzi z pasją i poczuciem humoru. Na treningach mimo dyscypliny trzymanej przez trenera jest bardzo wesoło, wszyscy sobie pomagają, podpowiadają, dopingują. Szczególnie daje się to odczuć na zawodach, podczas których trzymamy się razem jak żaden inny klub. W "Skarpie" mam też przyjaciółkę, z którą spotykam się nie tylko na treningach, ale też w weekendy.
Oczywiście. Moja mama poświęca swój wolny czas, wozi mnie na treningi. Poza tym doskonale wie, co to znaczy, bo sama się wspinała. Moja młodsza siostra również się wspina.
Wszyscy cieszyli się, gratulowali, to było miłe choć niespodziewane, bo mało kto wiedział o mojej pasji. Jak już mówiłam mam bardzo duże wsparcie w tym co robię od mojej rodziny.
Nie tylko młodszych! Wspinaczka jest bardzo fajną sprawą, to sport, który ćwiczy nie tylko wszystkie mięśnie, ale i psychikę, jest tu ryzyko, które lubię. Daje dużo satysfakcji i jest niezwykłą szkołą życia...