Pewnego wrześniowego dnia, moja mama wysłała mnie do pana Rybusa mieszkającego w pobliżu ulicy Kolejowej niedaleko "Chaty Żeromskiego", żeby zanieść mleko. Idąc ulicą Spółdzielczą (wtedy była to polna droga) zobaczyłem bardzo dużo osobowych samochodów stojących w lipach przy ulicy Żeromskiego. Nagle usłyszałem nad głową warkot, a kilkadziesiąt metrów ode mnie w pobliżu domu Chmielewskiego, eksplodowała bomba. Z przerażeniem padłem na ziemię rozlewając mleko. Myślę że chciano zrzucić tę bombę na stojące samochody. Gdy tylko się uspokoiło wróciłem szybko do domu. W domu zastałem kilka osób które przyjechały samochodami z Warszawy. Ludzie ci prosili moich rodziców o żywność i kwatery. Byli to ludzie którzy przed wojną zajmowali wysokie stanowiska państwowe. Przysłuchiwałem się ich rozmowie z moimi rodzicami. Mówili, że wybuchła wojna, a wróg metr po metrze zabiera nasz kraj. Mówili, że trzeba zmobilizować się do walki i że każde ręce przydadzą się do obrony ojczyzny a gdy przyjdą tu Niemcy należy stworzyć Ruch Oporu i organizować akcje sabotażowe.
Hitlerowcy zjawili się w Nałęczowie około 20 września 1939 roku. Gonili ze sobą w kolumnach polskich żołnierzy i policjantów, których zgrupowali w kościele w Wąwolnicy by pognać ich dalej w stronę Puław. Niektórzy z więźniów starali się uciec, kilku z nich to się udało. Wkrótce w Nałęczowie pojawiły się ogłoszenia nakazujące mieszkańcom oddanie każdej broni oraz aparatów radiowych, lornetek i innego sprzętu wojskowego. Za niewykonanie tych poleceń, groziła natychmiastowa kara śmierci. Wszystkie te rzeczy trzeba było odnosić na niemiecką komendę SS, która mieściła się w wili "Raj" przy ulicy Lipowej.
Jesienią 1939 roku przystąpiono do budowy konspiracji w Puławach. Powstały cztery odziały wojskowe. Jeden z nich dowodzony przez ppor. Mariana Bernaciaka ps. Orlik stał się zawiązkiem 15 pułku piechoty AK. Zbrodnie niemieckie zapoczątkowane były w naszej okolicy już 1 października 1939 roku. Tego dnia za zabicie niemieckiego żołnierza, rozstrzelano we wsi Szczuczki osiemdziesiąt cztery osoby. Podobne historie często po cichu opowiadane były w moim domu przez przychodzących do nas znajomych.
W październiku 1939 roku zaczęło wychodzić pierwsze na naszych terenach konspiracyjne pismo pod nazwą "Biuletyn Polski", później pojawił się "Świt Wolności" który zmieniono na "Młodą Polskę". Po ukazaniu się kilku numerów pod tym tytułem znów zmieniono nazwę gazetki na " Orle Ciosy" . Nazwa ta przetrwała do końca wojny. W gazecie można było przeczytać o tym co się dzieje na froncie, nawoływała również do aktywnego oporu przeciw okupantowi. Z prasą poziemną wiążą się moje pierwsze zadania w konspiracji. Zacząłem roznosić do czytania gazetki zaufanym ludziom. Na początku 1940 roku na naszym terenie rozpoczęło się organizowanie ZWZ - Związku Walki Zbrojnej i pierwszych oddziałów Batalionów Chłopskich.
Opracował Michał Kowalczyk